Siedzieliśmy w ciszy jeszcze dobre kilka godzin. Oboje bezustannie wpatrywaliśmy się w krople deszczu spływające po szybie. Nie było więcej błyskawic, został tylko deszcz. Usypiałam ze zmęczenia, ale nie chciałam zostawiać go kompletnie samego. Wiem jak ciężko jest się czegoś bać. Wiele bym dała, żeby w niektórych chwilach ktokolwiek ze mną po prostu posiedział. Może wtedy nie była bym taka... taka zimna. Nie wiem, naprawdę nie wiem co się ze mną stało. Przecież na co dzień jestem zupełnie oschła dla innych. Nie opowiadałam nikomu nawet strzępku swojej historii. Choć powiedziałam mu tylko odrobinę, suche fakty, to i tak poczułam ulgę. Może dlatego, że to nie był dzień, tylko noc. W nocy każda rozmowa jest łatwiejsza. Ciemność uwalnia słowa, które spłoszyłyby się na widok światła, jak przegonione dłonią motyle. Kolor naszych nocnych motyli był czarny, jak smoła... Pomimo ich nieprzyjemnego wyglądu im więcej z nas ich wylatywało, tym lżejsi się czuliśmy. Tym lepiej nam się oddychało. Gdy słońce zaczęło wschodzić, podniósł się i westchnął lekko.
-Dziękuję- szepnął tak niesamowicie cicho, że właściwie tego nie usłyszałam tylko wyczytałam z ruchu warg. Uśmiechnęłam się tylko lekko i powiedziałam to co kiedyś mi powiedziała Natalia: -Powodzenia- równie cicho jak on. Powodzenia czego mu życzyłam? Sama nie wiem. Wydaje mi się, że spokoju, siły i jakiegoś bliżej nieokreślonego uczucia... chyba po prostu szczęścia. Tak, to jest to, czego potrzebujemy najbardziej. Spokój- na męczący strach. Siła- do pokonania przeciwności losu i do tego, żeby w ogóle ruszyć dalej. Szczęścia- na całą resztę wszystkich tych złych rzeczy, które są w nas samych, i którymi jesteśmy otoczeni. Usiadł na swoim poprzednim miejscu, obok śpiącej dziewczyny. Od razu wyczuła zmianę, uchyliła lekko powieki i zapytała zaspanym głosem:
-Gdzie byłeś? Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Moje chyba znów cytowało Natalię-„ Spokojnie, nie wydam cię. Jakby co to spałam.” -Poszedłem do okna, musiałem się przewietrzyć - odpowiedział po krótkiej chwili. W sumie to nie skłamał. Czułam, że dla nas obu ta rozmowa była jak łyk świeżego powietrza. Jak głęboki wdech, którego długo nie mogliśmy zrobić.
-Uhum...-stęknęła dziewczyna na znak, że rozumie i wtuliła się w jego ramie. Ja wtuliłam się w róg przy oknie i z powrotem założyłam słuchawki. Nie rozmawialiśmy już więcej, nawet na siebie nie patrzyliśmy. Było tak jakby rozmowy nie było. Nie wiem jak mam się z tym czuć. Może i zostałam
trochę zignorowana i odsunięta, ale nie sprawiało mi to bólu i nie dawało smutku. Może to dlatego, że ja też chciałam go zignorować i odsunąć. Słońce wychodziło powoli na niebo coraz wyżej i wyżej. Rozświetlało wszystko jasnym, świeżym blaskiem. Wysuszało krople po dawno zapomnianym deszczu. Nie umiałam skupić się na muzyce lecącej ze słuchawek. Słowa ulubionych piosenek przelatywały bez wydźwięku przez moją głowę. Brzmiały bez sensu jak zlepek słów nieznanego mi języka. Wystukiwałam palcami ich rytm na kolanie tak długo aż nie zmorzył mnie sen. Obudził mnie głośny trzask. Przestraszona, szybko otworzyłam oczy. Ściągali torby i jedna z nich im spadła.
-Cholera- syknął chłopak, któremu torba spadła prosto na nogi. To był on. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie znam nawet jego imienia. To tylko podkreśliło to, że nie jesteśmy nawet znajomymi. Czy mi przykro? Jakoś niezbyt. Mogło by się zdawać, że powinno mi być, przynajmniej choć trochę. Przecież to pierwsza osoba, z którą najzwyczajniej w świecie rozmawiałam. Nie jestem osobą, która
szybko przywiązuje się do ludzi. Po tym wszystkim to nie jestem pewna czy w ogóle potrafię się jeszcze do kogoś przywiązać. Pociąg stanął. Reszta jego znajomych wyszła bez słowa. Zostaliśmy sami. Podniósł z ziemi swój plecak. Gdy się wyprostował spojrzał na mnie, w jego oczach zobaczyłam jakąś dziwną mieszankę smutku, niepewności i jeszcze jakiejś dziwnej emocji, która rozszarpywała go od środka. Wyciągnął szybko z kieszeni jakiś papierek, rozwinął go i podał mi. Chwyciłam go i rozprostowałam. Były na nich liczby, numer telefonu! Zanim zdążyłam podnieść swój zdziwiony wzrok na niego, jego już nie było. Zaśmiałam się cicho i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Wsunęłam papierek do kieszeni bluzy. To chyba miało znaczyć dzwoń jak znowu będzie burza. Papierek szybko wyleciał mi z głowy gdy przypomniałam sobie, że wysiadam na następnej stacji. Żeby nie walczyć z torbą na pięć sekund przed wyjęciem postanowiłam ułatwić sobie życie i ściągnąć ją już teraz.
Stanęłam na siedzeniu jedną ręką trzymając się niższej półki. Szkoda, że to nie na nią wrzuciłam torbę bo do tej drugiej byłam o wiele za niska. No ale skoro jakoś ją tam umieściłam to jakoś ją ściągnę. Naciągnęłam się tak bardzo jak tylko mogłam ale nic z tego. Zdecydowanie łatwiej było ją
tam wrzucić. Naciągnęłam się jeszcze parę razy, ale dalej bez skutku. Wpadłam na genialny pomysł. Podskoczyłam, złapałam za torbę i szarpnęłam. Powiedziałam, że to był genialny pomysł? Drobna
pomyłka. To był mój najgłupszy pomysł. Torba runęła na mnie a ja razem z nią na podłogę. Stęknęłam z bólu i skrzywiłam się.
-Gratuluję Nad. Pięknie to rozegrałaś. Mogłaś jeszcze przy okazji coś sobie złamać, co Ci szkodziło? - zaczęłam monolog- KURWA!- zaklęłam głośno żeby mniej bolało. Dziewczyna, która akurat przechodziła koło mojego przedziału spojrzała na mnie krzywo.
-I co się głupio patrzysz?- wymamrotałam cicho . Zrzuciłam z siebie swój bagaż. Wstałam i otrzepałam się z kurzu i piachu. Poza potłuczonym, bolącym tyłkiem nic mi się nie stało. Usiadłam, a
znienawidzoną torbę rzuciłam na przeciwległe siedzenie. Zasadziłam jej najmocniejszego kopniaka jakiego umiałam i splotłam ręce na piersi. Dobrze, że nie miałam w niej nic cennego. Pociąg zaczął zwalniać aż zupełnie stanął. Dobrze, że ściągnęłam już tą torbę bo jakbym to miała robić dopiero teraz to pewnie pojechałabym dalej. Żeby się nie pchać, poczekałam aż wyjdą wszyscy, którzy chcieli wysiąść. Zeskoczyłam ze stopnia na peron. Zbyt wiele nie byłam w stanie zobaczyć ponieważ nie grzeszyłam wzrostem a ludzi było pełno. Tylko i wyłącznie dzięki intuicji znalazłam drogę do schodów. Zeszłam do podziemnego przejścia. Trochę brudno. No dobra... bardzo brudno, ale przecież nie zamierzam zamieszkać na dworcu więc co z tego. Weszłam do głównego holu, tu było już o wiele lepiej choć nadal nie idealnie. W każdym razie było inaczej niż w mieście, z którego
przyjechałam i to podobało mi się najbardziej. Wyszłam przed dworzec na ładny, zadbany plac z niewielką fontanną. Przystanęłam trochę zdezorientowana. I co teraz? Wokół mnie było pełno ludzi, każdy gdzieś się spieszył, każdy miał jakiś cel i kierunek. A gdzie ja mam iść? Przeczesałam włosy, zakłopotana. No cóż, wychodzi na to, że po prostu przed siebie. Tak też zrobiłam. Nie mam czasu żeby się zbytnio zastanawiać. Już prawie południe, więc mam mało czasu, żeby znaleźć jakiś nocleg. Gdyby mnie było stać na hotel to, sprawa byłaby o wiele prostsza. Widziałam ogromne nazwy hoteli ponad innymi budynkami już od wyjścia z dworca. Starczy mi nawet wynajęty u kogoś pokój. Naprawdę nie będę marudzić! Zaczęłam krążyć uliczkami coraz bardziej zagłębiając się w to miasto czujnie rozglądając się za ogłoszeniami. Minęła jedna godzina, dwie, a ja dalej krążyłam. W końcu minęło o wiele więcej godzin i zaczęło się ściemniać. Ogarnęła mnie panika. Nic tu nie ma! Kupiłam nawet lokalną gazetę i tam też nic! Nawet ludzi pytałam! -„No i zaczynają się problemy”- pomyślałam. Nie spodziewałam się cudów, ale jednak miałam szczerą nadzieję, że jakoś się uda. Nadzieję... no właśnie, chyba naprawdę muszę zmienić imię na nieszczęście. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a ja nadal nie miałam nic. Torba niemiłosiernie ciążyła mi na ramieniu, przyprawiając mnie o ból pleców i nóg, a moja sytuacja o ból głowy. Zmartwiona potarłam czoło i przysiadłam na przystanku autobusowym.
-I co teraz?- zapytałam sama siebie. Chyba to właśnie tu spędzę kolejną noc. Czułam się naprawdę
marnie. Wcześnie,j cokolwiek się nie stało, zawsze gdzieś miałam „dom”. Chociażby jego namiastkę (mówię tutaj o sierocińcu). Teraz nie mam zupełnie nic. Nagle przez moją głowę przewinęła się niedorzeczna, aczkolwiek kusząca myśl- jak się upiję to obojętne mi będzie gdzie śpię...
*
A więc udało mi się napisać nowy rozdział.
Muszę powiedzieć, że pisanie jeszcze nigdy mnie tak nie cieszyło!
To opowiadania daje mi dużą dawkę radości, wypełnia moje myśli i w ogóle całą mnie :)
Dawno nie miałam ochoty tyle napisać, a chyba jeszcze nigdy nie miałam zaplanowane tyle akcji ile mam do tego opowiadania!
Aż się sobie nadziwić nie mogę!
A teraz do konkretów!
Wiem, że jest trochę krótsze od poprzedniego (no dobra...sporo krótsze), ale inaczej się nie dało!
Rozdział po prostu musiał się tu skończyć, lubię tą nutkę napięcia i dziwne zakończenia ;)
No cóż, czy upiję Nad??
I w ogóle co teraz z chłopakiem z pociągu?!
Się zobaczy... ;p
Różnie może być xd
Żebyśmy się dobrze zrozumieli; ja wiem, tylko nie powiem :D
Chciała bym podziękować wam za wszystkie wejścia, komentarze i obserwacje.
Jesteście na prawdę kochani!
Pamiętajcie- dobra krytyka nigdy nie jest zła!
Byle by nie wrednie bo jestem czuła hahaha!
Dziękuję też Svnaee, która znalazła odrobinę czasu by sprawdzić mój szajs.
Kochana odwiedź nas szybko bo się jeszcze stęsknię! <3
https://www.youtube.com/watch?v=z6K7HQUHKR0-OTWÓRZ I POSŁUCHAJ!!!!
To taka cudna pocieszna piosnka FOR JU!
A tak nawiasem jeśli ktoś zna piosenkę, która fajnie by pasowała na tego bloga to proszę wysyłać :D
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńRozumiem ją. Zawsze bała się wszystkim zwierzać, a przecież, gdy komuś mówi się o naszych uczuciach, które się w nas kłębią jest nam wtedy o wiele lepiej. Dobrze, że dziewczyna zdecydowała mu się choć trochę zaufać, chociaż może o tym nawet nie wie... Zrobiło jej się lepiej, więc może nie będzie miała aż takich czarnych myśli, że jej się nie uda? Zawsze trzeba mocno wierzyć, że się uda! Chłopak pomógł jej zrozumieć, że nie tylko ona się czegoś boi. Mnóstwo jest ludzi na świecie, którzy się boją różnych rzeczy.
Może jeszcze go spotka? Bardzo fajny jest ten chłopak i fajnie byłoby, gdyby to nie była tylko przelotna znajomość :).
Nie mogę uwierzyć, że chłopak dał jej w końcu swój numer telefonu! Sam pewnie długo się zastanawiał, czy go dać, czy też nie. Dobrze zrobił, może dziewczyna do niego zadzwoni? Nie ma gdzie mieszkać, a akurat szczęśliwym trafem dostała od niego numer, więc po co się upijać skoro może do niego zadzwonić?
Masz talent! I to ogromny. Opisy wychodzą Ci naprawdę niesamowicie, a Twoje przykłady, porównania jak np." W nocy każda rozmowa jest łatwiejsza. Ciemność uwalnia słowa, które spłoszyłyby się na widok światła, jak przegonione dłonią motyle." To jest coś wspaniałego! Umiesz świetnie dobierać słowa!
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że bardzo podba mi się adres bloga dotyk pioruna sam adres mnie zaciekawił, bo powiem szczerze opis taki dość ciekawy nie był, a naprawdę opowiadanie jest wciągające. Warte przeczytania.
Rozumiem Cię! Trudno wymyślić jakieś lepsze zakończenie i napisac dłuższy rozdział. Mi taka długość odpowiada :).
Wydaje mi się, jak już wcześniej pisałam, że Nad się nie upije, tylko zadzwoni do tego chłopaka. A jeśli nie to kiedyś go spotka lub w późniejszym czasie przypomni sb o numerze, ale jestem za tą pierwszą opcją.
Pozdrawiam!
Amy :)
[ http://melodie-serc.blogspot.com/ ]
Bardzo ciekawy rozdział :))
OdpowiedzUsuńNiech ona się nie upija! NIE! powinna zadzwonić do "Pana bez imienia" taaak, to dobry plan <:
zapraszam do siebie http://witaj-w-symulacji.blogspot.com
Nominuję twój blog do Liebster Award! Więcej informacji tu-->http://witaj-w-symulacji.blogspot.com/p/nominacje.html
OdpowiedzUsuńHejka! A więc, dziś zostawiłaś w spamowniczku na moim blogu zaproszenie tutaj. Mogę Ci jedynie szczerze za to podziękować. To opowiadanie jest cudowne. Może smutne, ale cudowne. Nadzieja bardzo do mnue trafia i bardzo chcę zobaczyć ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Vivilet
Matko święta, wiem, że blogger nie obsługuje akapitów, ale nie jest ciężko przed każdym akapitem zrobić te trzy spacje. Taki jeden wielki tekst niewygodnie się czyta. ;c
OdpowiedzUsuńA do treści, coraz bardziej mi się to podoba :)