niedziela, 20 lipca 2014

3. Czasem zdarzy mi się też potknąć.

    Wiem, że to już bardzo desperacki pomysł, ale w tej chwili jestem skrajnie przygnębiona i zmęczona. Przez to nawet spanie na ławce w parku nie wydawało się takie złe! Nadal była to lepsza perspektywa od powrotu, tam, skąd dzisiaj przyjechałam... Mogła bym wrócić na dworzec i tam czekać na powrotny do mojego miasta, jednak czułam jeszcze gdzieś na dnie serca, że tutaj, nawet teraz, jest mi lepiej niż tam kiedykolwiek mogłoby mi być. To było by zbyt proste, zdecydowanie nie potrafię się poddawać. Mam na to za duże ego. Moja zarozumiała osobowość odczułaby to nie tylko jako porażkę, ale jako szramę i skazę na dumie i honorze. Zwłaszcza teraz, gdy tak je rozdmuchałam tym wszystkim, tym całym swoim planem i tą wiarą w siebie. W sumie, to mogę spać nawet tu gdzie jestem - na przystanku. Przynajmniej nie musiałabym wydawać kasy na wódkę, i tak nie mam jej zbyt wiele, tylko tyle, żeby starczyło na parę miesięcy. Starczy, żebym nie przymierała głodem i nie spała w kartonie na ulicy. Muszę szybko sobie znaleźć jakąkolwiek prace, no i oczywiście mieszkanie! Ale ten beznadziejny pomysł w alkoholem w roli głównej nadal krążył niebezpiecznie blisko moich myśli!
Nie wolno Nad! Nie wolno!- skarciłam się w myślach.
-Masz jedyną i niepowtarzalną szansę by odkupić swoje grzechy- powiedziałam z zupełną powagą do swojego bagażu. Dobrze, że nikt akurat nie przechodził obok. Gdyby ktokolwiek to usłyszał, spaliłabym się ze wstydu. Położyłam się na twardym, plastikowym siedzeniu i podłożyłam sobie torbę pod głowę. Westchnęłam cicho czując jak w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Zacisnęłam je mocno, nie chcąc dać uciec ani jednej. Wplotłam dłonie we włosy skryte pod kapturem i zacisnęłam na nich mocno palce. Syknęłam wściekła na samą siebie czując, że dłużej nie dam rady się powstrzymywać. Łzy zaczęły kropla po kropli spływać po moich policzkach. Zacisnęłam usta w wąską linię.
-Cholera!- wyrwało mi się- Tak właśnie wygląda spełnienie moich marzeń... Na razie- te ostatnie dodałam o wiele ciszej niż poprzednie słowa i to one pozwoliły mi rozluźnić napięte mięśnie i lekko się uspokoić.
To tylko jedna noc... Jedna bardzo długa noc. Jutro coś znajdę. Jutro będzie lepiej. To dopiero początek. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i , że wszystko będzie od razu.- Pocieszyłam się i przekręciłam na prawy bok, twarzą do ulicy po której co raz przejeżdżało jakieś auto. To duże miasto, jedno z tych, które nigdy nie śpi. Było jasno i głośno. Dlaczego akurat to, a nie inne? W sumie to tylko dlatego, że bilety na pociąg były najtańsze. Tak ,wiem, marny powód, ale jednak jakiś. Wlepiłam wzrok w mrugającą reklamę hotelu.
-I co się tak głupio chwalisz, że tam jesteś? I tak mnie na ciebie nie stać durniu !- fuknęłam z taką samą powagą jak wcześniej do torby.
Gdyby tylko ktokolwiek cokolwiek mi powiedział. Gdyby ktoś mi doradził. Może nie musiała bym mieć takiego startu w tym mieście...
Ale kto miałby mi cokolwiek doradzać? Nie mam nikogo bliskiego, nawet żadnych znajomych. Choć większość mieszkańców tamtego miasta wiedziała kim jestem, to znali tylko moją historię. Przyglądali się z daleka jak stawiam kroki i jak upadam, jak widownia w teatrze, która widząc cierpienie jednego z bohaterów szepta jeden do drugiego:” To straszne...”, ale nie wkracza na scenę, by mu pomóc. Bo przecież to nie ich życie, nie ich interes... Mam nadzieję, że tutaj się wszystko zmieni. Wybrałam to miasto bo jest duże, można łatwo zniknąć w tłumie. W takich miastach nikogo nie interesują inni. Jest tu tyle różnych ludzi, że nawet moja białe włosy nikogo nie zdziwią. Ot co, kolejna dziwaczka. Ludzie są zbyt zajęci, by się kimś interesować. Poza tym, tutaj jest wiele więcej szans i nie mówię tylko o pracy. Samotność jest dla mnie okropna i chcę mieć jakichkolwiek znajomych, tylko z drugiej strony nie wiem czy potrafię. Przyzwyczaiłam się wszystkich odrzucać...  Zawiał wiatr i owiał mnie chłód. Przeszły mnie zimne dreszcze. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę i wsunęłam dłonie do kieszeni bluzy. Wyczułam coś pod palcami i nagle wspomnienia z dzisiejszego dnia zaczęły napływać do mojej głowy.
NUMER!! - wykrzyknęłam w myślach a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Numer! Mam przecież jego numer. W mgnieniu oka usiadłam i rozwinęłam wymięty papierek. Wysiadł tylko jeden przystanek wcześniej, więc nie może mieszkać daleko.
Może mógłby mi jakoś pomóc...
Tyle, że nie po to dostałam ten numer, miał być w razie burzy, w razie strachu. Przygryzłam dolną wargę bijąc się z myślami. Poza tym nie wiem ,czy wypada prosić o pomoc kogoś, kogo zna się tak krótko, rozmawiałam z nim tylko trochę i w gruncie rzeczy nawet go nie znam.
Ba! Nawet nie wiem jak on się nazywa!
Westchnęłam cicho i poskładałam karteczkę w równą kostkę i schowałam z powrotem do kieszeni.
I co teraz? Co teraz?
Najbardziej męczyło mnie to czy mam w ogóle prawo prosić go o taką pomoc.  Ciekawe czy on w ogóle pamięta jeszcze o mnie... Nie mam nic do stracenia! Raz kozie śmierć! Wyciągnęłam papierek i swój stary telefon. Może nie był to najnowszy wynalazek techniki, ale dzwonił! To i tak duży sukces jak na niego! Przetrwał więcej wypadków niż nie jeden kaskader. Ręce tak mi drżały, że ledwo wystukałam numer na jego klawiaturze. Ostatnie chwila zawahania, głęboki wdech i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał... Zaczęłam tupać nogą z nerwów. Drugi... Przygryzłam mocno wargę. Trzeci... Bawię się zamkiem torby. Kolejnego sygnału nie było, zamiast niego usłyszałam kobiecy głos.
-Słucham?- sparaliżowało mnie. Z głowy uciekło mi wszystko co chciałam powiedzieć.
Może pomyliłam numer?
Spojrzałam na kartkę i zaraz potem na wyświetlacz telefonu.
-Halo?- odezwał się znowu telefon i nagle skojarzyłam ten głos z głosem zaspanej dziewczyny przytulającej się w pociągu do jego ramienia. Obiecałam, że go nie wydam... Ona nie może wiedzieć o mnie. Nawet jeśli  nikim dla niego nie jestem, to byłaby głupia sytuacja. Pewnie rozpoznałaby mnie, a to już w ogóle by nas pogrążyło. Przecież miało być jakbyśmy się nie znali.  Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa więc się rozłączyła. Patrzyłam tempo na telefon. No tak, zapomniałam, przecież on ma idealnie dopasowaną do siebie dziewczynę. Na pewno mieszkają razem. Zakłuło mnie sercu, jakby ktoś wbijał w nie szpilki. Nie mogę mu tego zrobić. Spuściłam głowę. No to będę sobie musiała poradzić sama... Tyle, że teraz czułam się jeszcze gorzej. Czuję się... No nie! Czuję się okropnie opuszczona! Tylko tego brakowało. Tego nie zniosę, nie na trzeźwo. Schowałam telefon, wstałam i przerzuciłam torbę przez ramię. Nadal trzymałam papierek w dłoni. Zrobiłam parę kroków od przystanku i wyrzuciłam go za siebie. Włożyłam ręce w kieszenie i zaczęłam się rozglądać za najbliższym pubem. Nie musiałam długo szukać, szybko znalazłam. Alkohol jest wszędzie taki sam, więc mogę wejść do pierwszego lepszego z brzegu. Pięknie w nim i tak nie będzie, tak samo jak w każdym innym, na który mnie stać. Zza drzwi wyciekała głośna muzyka i strugi czerwonego światła. Jakiś cichy głosik na końcu mojej głowy podpowiadał mi, że wchodzenie tam to mój kolejny arcy- genialny pomysł, którego potem będę żałować. Nacisnęłam klamkę, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Uderzyła we mnie fala gorąca i zapach potu. Przeboleję to jakoś. Wypatrzyłam bar i zaczęłam przeciskać się w jego kierunku. Wdrapałam się na wysokie krzesło pod ścianą i ściągnęłam kaptur. Pub był pełen ludzi i hałasu. Niektórzy tańczyli, inni łykali kolejny kieliszek wódki, a gdzieś nie daleko miejsca, w którym usiadłam, rozgorzała kłótnia o jakąś dziewczynę. Zapatrzona w tłum nie zauważyłam, kiedy przede mną pojawił się barman.
-Co podać?- powiedział głośno żeby jego głos mógł przedrzeć się przez muzykę, podskoczyłam wystraszona i obróciłam się do niego.
-Eee... coś bardzo mocnego i bardzo taniego- wykrztusiłam.
-Się robi - na nim moje zamówienie nie zrobiło najmniejszego wrażenia, pewnie nie raz je już dzisiaj słyszał. Postawił przede mną szklankę i nalał do niej po brzegi najmocniejszej wódki, jaka była na stanie baru.
Ojej... to chyba zwali mnie z nóg.- Pomyślałam bezuczuciowo i sięgnęłam po szklankę.

*

Musiałam wnieść pewne poprawki ale teraz jest ok.
Czytelnicy odezwijcie się!
Błagam? ;p

Astraothia

2 komentarze:

  1. A jednak się upije... Boję się co może się potem wydarzyć.
    Już wiem! Gdy Nadziejka będzie pijana to zadzwoni do tego chłopaka! TAAK! Już ich shipuję <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !
    Zapraszam też do siebie witaj-w-symulacji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj zdecydowanie widać poprawę. Wciąż są braki, ale mniej i jest o niebo lepiej niż we wcześniejazych rozdziałach! :) I fabuła coraz lepsza :)

    OdpowiedzUsuń