Uniosłam szklankę do ust i zanim
zrobiłam łyka popełniłam dwa najgorsze błędy jakie można
popełnić na chwilę przed upiciem się. Pierwszy- powąchałam to
co miałam zamiar w siebie wlać. Zapach wódki uderzył mnie w twarz
z pięści. Spojrzałam na szklankę z odrazą i wzdrygnęłam się
mało nie rozlewając jej zawartości. Wracając do tematu... Jaki
był drugi błąd? Zaczęłam trzeźwo myśleć. Nigdy, przenigdy nie
należy myśleć ponownie po raz już podjętej decyzji. To przynosi
utratę pewności i w moim przypadku wyrzuty sumienia. Powoli
odłożyłam szklankę na bar. No świetnie... Teraz wyglądam jak
nastolatka z liceum, która próbuje zalać alkoholem smutek po
zerwaniu z chłopakiem, a nawet nie umie go pić. Może i nie mam
zbyt mocnej głowy, i rzeczywiście niezbyt umiem pić, ale
przynajmniej nie mam błahego powodu żeby się nawalić! Chociaż w
sumie... Nie jestem do końca przekonana czy teraz chodzi tylko o to,
że nie mam gdzie spać. Może i tak było na początku, ale... Ten
telefon... Trochę mnie to zabolało. W sumie to nie wiem na co
liczyłam. To miało wielki potencjał, żeby się nie udać. Tylko,
że spodziewałam się, że nie będzie mógł mi pomóc, a nie tego,
że odbierze jego dziewczyna. Może w jakiś sposób to zabolało
jeszcze bardziej niż jakby powiedział, że nie da rady mnie
wydostać z tego w co się wpakowałam. O ile to możliwe podczas
tak, krótkiej rozmowy to chyba trochę się do niego przywiązałam
i zaczęłam wiązać z nim jakieś nadzieje. Nie mówię, że się
zakochałam! Ja tylko myślałam, że będę mieć przyjaciela... A
więc trochę jednak jestem smarkaczem z problemem odrzucenia...
Niech to szlag! Jest mi po prostu przykro! No i poza tym to jestem
tak jakby bezdomna... Oparłam skrzyżowane ręce na blacie baru
uporczywie patrząc w szklankę przede mną.
-Czyżby smutki nie chciały się
topić?- usłyszałam kobiecy głos blisko swojego ucha.
Podskoczyłam na krześle i szybko podniosłam oczy na dziewczynę
stojącą za ladą. Najwidoczniej aby zostać tutaj barmanem bądź
barmanką- bo teraz naprzeciwko mnie nie stał już zobojętniały
chłopak tylko dziewczyna z połowicznym uśmieszkiem. Wracając do
tematu- najwidoczniej aby tu pracować trzeba umieć pojawiać się
znikąd. Minęła chwila zanim przestałam się w nią wpatrywać i
składać myśli. Zsunęłam dłonie w dół aby spleść je mocno ze
sobą na kolanach. Spuściłam wzrok nie czując się w tej chwili
ani trochę pewnie i odwróciłam głowę. Wiem, pewnie wyszłam na
straszliwie nieuprzejmą zachowując się tak jak się zachowuje, ale
do jasnej cholery! Chyba trafiła w sedno. Spać mogę gdziekolwiek
dzięki szklance wódki, ale tego jak się czuję nie naprawił by
nawet jej ocean.
-Moje smutki wręcz zainwestowały w
ponton...- rzuciłam jej krótkie niepewne spojrzenie. Uśmiechnęła
się szerzej i oparła o blat po drugiej stronie baru.
-Więc... opowiadaj!- skierowałam na
nią swój wzrok tym razem na dłużej. Miała krótkie ciemne włosy,
lekko zadarty do góry nos i bardzo szeroki uśmiech, którym jak
mniemam chciała mnie nakłonić do tej małej spowiedzi. Niestety ja
już dawno nie byłam w kościele więc już zapomniałam jak to
robić.
Ostatnio opowiadanie o sobie poszło
ci niesamowicie dobrze z tego co pamiętam Nad...
No właśnie, skoro powiedziałam jemu
to czemu teraz nie mogę powiedzieć drugiej przypadkowej osobie.
-No już, gadaj! Po to chyba są
barmani, nie?- spróbowała mnie zachęcić. Uśmiechnęłam się
lekko na jej słowa i westchnęłam.
-No wiesz, nie wiem czy masz do tego
kompetencje... Bo wiesz, to nie jest kolejna łzawa historia o
utraconej miłości.- zaśmiała się a ja tylko uśmiechnęłam się
delikatnie.
-Nie martw się o to. Takich to ja się
już dzisiaj nasłuchałam.- mało subtelnie wskazała palcem
dziewczynę wypłakującą się na jednym ze stolików- Wręcz
błagam. Opowiedz mi coś mniej mdłego!- złożyła ręce jak do
modlitwy patrząc na mnie dużymi, wręcz proszącymi oczami.
Wzniosłam oczy w górę i ścisnęłam usta w dzióbek udając, że
się zastanawiam.
- No dobra, niech ci będzie!- nie wiem
co sprawiło, że nagle zachciało mi się gadać. Może to, że w
sumie to nie ma znaczenia. Na pewno nie był to alkohol ponieważ z
mojej szklanki nie ubyło ani kropli.
Czy przypadkiem nie chciałaś żeby
tutaj nikt nie znał twojej historii?
Chciałam... Ale
może to nie na tym polega. Może tak naprawdę zamiast o niej
zapominać muszę nauczyć się z nią żyć, ta historia stworzyła
mnie, a siebie nie mogę zostawić. Nie będę przecież nikim innym
niż jestem... Dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco, a ja tylko
spuściłam głowę nie wiedząc od czego zacząć i co powiedzieć.
- Moi rodzice... A
właściwie to cała moja rodzina... Odeszli.- wykrztusiłam s siebie
szarpiąc rękaw bluzy.
- B- bardzo mi
przykro- wyjąkała patrząc na mnie z prawdziwym nieudawanym
współczuciem. I nagle coś jakby we mnie zadrżało od tego
spojrzenia, to ciepło skierowane prosto na mnie roztopiło trochę
tego lodu, który we mnie tkwi.
- To nic. To było
dawno... Byłam w sierocińcu i... I miałam wypadek.- przygryzłam
dolną wargę- Mieszkałam w małym mieście gdzie każdy gapił się
na mnie cokolwiek bym nie zrobiła! Byłam ich tematem numer jeden!
Musiałam się stamtąd wynieść! Pracowałam w kawiarni i gdy
wreszcie uzbierałam tyle ile trzeba przyjechałam tutaj!- słowa
wyleciały ze mnie jak lawina. Gdy skończyłam mówić westchnęłam
głośno, opuściłam dłonie po gestykulacji, której nigdy bym się
po sobie nie spodziewała i spojrzałam na nią- Nie znalazłam
żadnego noclegu, na który było by mnie stać...
Stała nade mną, w
jej oczach widziałam zmieszanie i niepewność. Przeczesałam włosy
i przetarłam zmęczone oczy.
-Co mam robić?-
spytałam już lekko łamiącym się głosem, ostatnio naprawdę zbyt
dużo beczę...
-Oti!-krzyknął
drugi barman na co ona się odwróciła- Pomóż nam trochę!
-Już!- odkrzyknęła
po czym zwróciła się do mnie- Poczekaj aż skończę zmianę.-
rzuciła stanowczo i już jej nie było. Ja tylko patrzyłam
zdezorientowana w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała
marszcząc brwi.
O co chodzi? Po co?
Przez cały czas
nie mogłam dojść o co chodzi. Siedziałam tylko tam gdzie
wcześniej i obserwowałam co dzieje się przy barze. Najbardziej
szkoda mi było pracowników tego lokalu. Mieli naprawdę ciężka
pracę. W końcu nie każdy potrafi nawalonemu mięśniakowi
przemówić do rozumu, a co lepsze wmówić mu, że dziewczyna, która
właśnie obściskuje się na parkiecie z innym to nie jego
dziewczyna. Trzeba przyznać, że pijani ludzie są śmieszni. A
zwłaszcza mężczyźni! Po kilku kieliszkach zamieniali się w istne
królowe dramatu. Zawsze myślałam, że to rola kobiet! I tak
obserwowałam jak wszczynają kolejne kłótnie, bójki, a czasem
wznoszą toasty aż znowu podeszła do mnie z zmęczonym wyrazem
twarzy. Uśmiechnęła się lekko ale widać było, że już prawnie
nie jest w stanie tego robić. Miała takie zmęczone oczy... Jakby
nie spała od tygodni! Nie wiem nawet ile godzin minęło. Trzy, a
może pięć? Wszystko jedno. Dlaczego rzeczywiście zostałam? A co
miałam innego w planach. Przecież nie śpieszę się do domu ani
też nikt na mnie nigdzie nie czeka... Każda propozycja w takiej
chwili wydaję się obiecująca.
-Możemy iść.-
powiedziała do mnie zakładając dżinsową kurtkę.
-Iść? Gdzie iść?-
zeskoczyłam z krzesła i spojrzałam na nią zszokowana.
-No chodź, nie
marudź. Powiem ci jak wyjdziemy.- Poprawiła włosy i pociągnęła
mnie za rękę do wyjścia. W ostatniej chwili złapałam torbę i
zaczęłam za nią iść. Przepchałyśmy się przez tłum.
Zauważyłam, że ona stosuje do tego taką samą metodą jak ja- z
łokcia i droga wolna! Gdy udało nam się wyjść puściła mnie i
zaczęła powoli maszerować w górę ulicy. Ruszyłam za nią,
zrównałam się z nią i czekałam aż coś powie.
-Posłuchaj... Mam
drobne problemy z kasą... No dobra, spore problemy. Okradli mnie
tydzień temu ze wszystkich oszczędności i zanim trochę się
odbiję to minie trochę czasu. Mam wynajęte mieszkanie. Tylko z
jednym łóżkiem, ale bardzo potrzebuję współlokatora, który
pomoże mi spłacić ten miesiąc i może następny... To jest marne
mieszkanie, taka jedno osobowa klitka i...- nie zdążyła dokończyć
ponieważ stanęłam jej na drodze i uśmiechnęłam się szeroko.
-Wszystko mi
pasuje. Mogę nawet spać na dywanie!- pisnęłam podekscytowana-
Jeśli nie boisz się przygarniać obcych ludzi z ulicy to jestem
całą twoja!- wznowiłam krok. Z jej twarzy nagle zeszło całe
zmęczenie, zastąpił je szeroki uśmiech. Zagarnęła mnie do
siebie ramieniem i mocno przycisnęła.
-Uwielbiam cię
kurwa mać!- wydarła się na całe gardło aż w jednym z okien
zapaliło się światło. Zaśmiałam się cicho z jej zachowania.
Spojrzałam na nią tym razem poważnie i przystanęłam .
-Dziękuję...
naprawdę już myślałam, że to koniec mojej przygody tutaj...
-Nigdy nie trać
nadziei.- szturchnęła mnie lekko w ramie- Nawet ja znalazłam
rozwiązanie problemy!
-No i to od razu
dla dwóch osób!- parsknęłyśmy śmiechem.
-Jestem Oti,
Otylia.- wyciągnęła do mnie rękę- Wypadało by wiedzieć
przynajmniej jak nazywa się twój współlokator,nie?
-Nad- z uśmiechem
uścisnęłam jej rękę.
-To skrót od
czegoś?- zapytała gdy znowu zaczęłyśmy iść.
-Od Nadzieja.-
powiedziałam cicho.
-Żartujesz!-
skwitowała z uśmiechem ale widząc po mnie, że wcale nie
żartowałam szybko dodała- Przepraszam. Nie lubisz swojego imienia,
co?
-Nie zbyt.-
odparłam chłodno wzruszając ramionami.
-Więc dla mnie
jesteś po prostu Nad- na jej twarz wrócił szeroki uśmiech i na
moją też.
-Ale Nadzieja to
ładne imię...
-Skończ!
***
Okazało się, że
do jej mieszkania jest całkiem spory kawałek drogi. Po około pół
godziny byłyśmy już jak to powiedziała Oti:„ kawalontek od
celu”. Okolica nie była zbyt ciekawa i piękna, zwykłe, stare,
podniszczone kamienice. W żadnym razie nie błyszczy tu jak w
centrum, ale jakoś nie bardzo mi to przeszkadza. Dalej nie mogę się
nadziwić jak łatwo jest mi przyjąć fakt, że będę mieszkać z
zupełnie obcą osobą. No ale chyba na tym opierał się mój plan,
co prawda liczyłam, że będę miała swój pokój, ale biorąc pod
uwagę, że to jedyna oferta jaką tu znalazłam w trakcie całego
dnia poszukiwań to mogę spać na kanapie.
-Ta dzielnica nie
jest za bardzo... no wiesz...bezpieczna...- szepnęła do mnie.
-I dlatego wracasz
piechotą w środku nocy i to jeszcze zazwyczaj sama?- zapytałam
unosząc brew do góry i patrząc na nią ironicznie.
-Mówisz jakbym
miała jakiś wybór.- wytknęła mi język- Nie ma co marudzić.
Trzeba po prostu na siebie uważać. I torebki trzymać blisko
siebie.- od razu przycisnęłam mocniej do siebie swoją torbę.
-Mam chodzić z
nożem w kieszeni?- zapytałam żartobliwie.
-No możesz, ja mam
paralizator.- wyciągnęła z kieszeni kurtki i pokazała mi.
Zdębiałam zupełnie.
W co ja się wpakowałam?!
Nie marudź głupia!
-A tak w ogóle to
nie wiesz gdzie tu można dostać pracę?- zapytałam żeby jak
najszybciej zmienić temat i zapomnieć o tym, że w każdej chwili
może nas ktoś napaść.
-No nie za
bardzo... Mogę zapytać naszego szefa czy kogoś nie potrzebuje, ale
wątpię...- skrzywiła się lekko- A masz jakieś doświadczenie?
-Pracowałam w
kawiarni dość długo. Byłam kelnerką ale znam się też na kasie.
-Jestem pewna, że
coś znajdziesz- uśmiechnęła się pocieszająco.
-Mam trochę
odłożone, tak na parę miesięcy bez głodówki.
Szłyśmy jeszcze
kawałek w ciszy aż w końcu Oti zatrzymała się przed jedną z
kamienic, wygrzebała klucze i weszłyśmy do środka, na pierwsze
piętro tutaj otworzyła środkowe drzwi i z szerokim uśmiechem
zaprosiła mnie do środka. Mieszkanie rzeczywiście było malutkie-
kuchnia połączona z salonem, łazienka i sypialnia. Było zadbane i
widać było , że jego właścicielka- czyli w tym przypadku Oti nie
jest typem bałaganiary. Całkiem mi się podoba .
-I co? Nie
uciekniesz stąd? Ja wiem, że to naprawdę marne ale no...-
zobaczyłam jak ukradkiem sprząta z kanapy swój stanik.
-A cicho być, jest
cudnie!- posłałam jej szeroki uśmiech i położyłam torbę na
ziemi.
-No to skoro tak...
to czuj się jak u siebie. Tam w komodzie mam wolną szufladę więc
jak się zmieścisz to możesz się rozpakować.- wskazała mi mebel
do, którego podeszłam i otworzyłam na szczęście za pierwszym
razem akurat tą wolną szufladę. Była dość spora a ja i tak nie
miałam zbyt wiele ubrań. Ściągnęłam bluzę, otwarłam torbę i
zaczęłam wykładać z niej rzeczy.
-Pościelę ci
kanapę. Z lodówki też się częstuj, pójdziemy razem na jakieś
zakupy w weekend to się zaopatrzymy już wspólnie, ok?
-Jasne, jasne...-
mruknęłam zajęta składaniem bluzek, które przez dzisiejsze
przygody mojej torby były już niemiłosiernie wygniecione. Kątem
oka widziałam jak krząta się ścieląc i zbierając swoje rzeczy.
-Hej!- wstałam-
Jeszcze raz dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma za co.-
odwzajemniła mój uśmiech- Łap!- rzuciła mi kluczyk, który
trochę niezdarnie złapałam- Przecież nie będę cię tu
przetrzymywać pod kluczem.- zaśmiałyśmy się.
Było już bardzo
późno więc zjadłyśmy tylko jajecznicę, wzięłam szybki
prysznic i położyłam się na swojej kanapie. Gdy tak leżałam
gapiąc się w sufit przez chwilę przez myśl przeleciało mi, że
czuję się tutaj jak w domu. Nie miałam nawet żadnych oporów w
chodzeniu po całym mieszkaniu czy też korzystania z niego. Poza
tym, było tu bardzo przytulnie. Rozmyślałam tak aż myśli zaczęły
mi się rozmywać.
*
No to powitajcie gromkimi brawami nowy rozdział ;) Korektę wykonałam sama gdyż na żadną inną się nie doczekałam... Mam nadzieję, że nie ma zbyt wiele błędów i w ogóle, że czyta się to przyjemnie, a nie zgrzytając zębami. Mogę jeszcze dodać, że kolejny rozdział już w połowie napisałam więc może będzie szybciej o ile teraz tempo mi nie spadnie :) No ale powiem wam, że akcja jak na razie przestaje być taka smętna i dołująca! Koniec problemów Nad? O nie! Co to, to nie! Nie ma mowy ;) Będą tylko trochę inne... Ktoś się domyśla jakie mogą być?? Proszę o opinię kogoś innego niż GRIMALKIN, która wymyśliła już nawet happy end ;) Nie tak szybko kochana <3
Astraothia
Mam nadzieję, że mój komentarz cię zadowoli, jako kogoś innego niż Grimalkin XD
OdpowiedzUsuńA więc, nie potrafię sobie wyobrazić, co dalej czeka Nad. Ta historia jest tak zaskakująca, że nie ma co gdybać, bo i tak się nie zgadnie. Cieszy mnie, że nasza bohaterka ma gdzie spać i jestem ciekawa jak się dogada z Oti. Może zostaną Best Friends? XD
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawiam,
Viv
TAAAK! Zadowalasz mnie! Hahahahaha <3
UsuńA co do best friends...
A nie ważne, nie powiem <3
Otóż, problemów będzie duuużo (tak myślę). Z tym fajnym chłopakiem (nie ukrywajmy: on jest fajny!) z pociągu, coś w stylu: O rany! Chyba się zakochałam! Potem z pracą. Hmmhmmm, co tu by jeszcze... no tak! Ktoś ją napadnie! Mam rację?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Laxus
P.S. Jeszcze Cię nie pochwaliłam: świetny blog! Jak miło przeczytać coś oryginalnego! Masz świetny i ciekawy styl pisania! Gratuluję!
Fajnie się czuję mogąc w końcu poznać jakieś nowe opinie. To zawsze okazja, że jakiś świeży pomysł wpadnie ;) A co do akcji to nie mogę nic powiedzieć, chociaż ledwo się powstrzymuję żeby się nie wygadać!
UsuńDziękuję Ci bardzo za miłe słówko ;)