czwartek, 28 sierpnia 2014

4. Uwaga! Wstaję!

    Uniosłam szklankę do ust i zanim zrobiłam łyka popełniłam dwa najgorsze błędy jakie można popełnić na chwilę przed upiciem się. Pierwszy- powąchałam to co miałam zamiar w siebie wlać. Zapach wódki uderzył mnie w twarz z pięści. Spojrzałam na szklankę z odrazą i wzdrygnęłam się mało nie rozlewając jej zawartości. Wracając do tematu... Jaki był drugi błąd? Zaczęłam trzeźwo myśleć. Nigdy, przenigdy nie należy myśleć ponownie po raz już podjętej decyzji. To przynosi utratę pewności i w moim przypadku wyrzuty sumienia. Powoli odłożyłam szklankę na bar. No świetnie... Teraz wyglądam jak nastolatka z liceum, która próbuje zalać alkoholem smutek po zerwaniu z chłopakiem, a nawet nie umie go pić. Może i nie mam zbyt mocnej głowy, i rzeczywiście niezbyt umiem pić, ale przynajmniej nie mam błahego powodu żeby się nawalić! Chociaż w sumie... Nie jestem do końca przekonana czy teraz chodzi tylko o to, że nie mam gdzie spać. Może i tak było na początku, ale... Ten telefon... Trochę mnie to zabolało. W sumie to nie wiem na co liczyłam. To miało wielki potencjał, żeby się nie udać. Tylko, że spodziewałam się, że nie będzie mógł mi pomóc, a nie tego, że odbierze jego dziewczyna. Może w jakiś sposób to zabolało jeszcze bardziej niż jakby powiedział, że nie da rady mnie wydostać z tego w co się wpakowałam. O ile to możliwe podczas tak, krótkiej rozmowy to chyba trochę się do niego przywiązałam i zaczęłam wiązać z nim jakieś nadzieje. Nie mówię, że się zakochałam! Ja tylko myślałam, że będę mieć przyjaciela... A więc trochę jednak jestem smarkaczem z problemem odrzucenia... Niech to szlag! Jest mi po prostu przykro! No i poza tym to jestem tak jakby bezdomna... Oparłam skrzyżowane ręce na blacie baru uporczywie patrząc w szklankę przede mną.
-Czyżby smutki nie chciały się topić?- usłyszałam kobiecy głos blisko swojego ucha. Podskoczyłam na krześle i szybko podniosłam oczy na dziewczynę stojącą za ladą. Najwidoczniej aby zostać tutaj barmanem bądź barmanką- bo teraz naprzeciwko mnie nie stał już zobojętniały chłopak tylko dziewczyna z połowicznym uśmieszkiem. Wracając do tematu- najwidoczniej aby tu pracować trzeba umieć pojawiać się znikąd. Minęła chwila zanim przestałam się w nią wpatrywać i składać myśli. Zsunęłam dłonie w dół aby spleść je mocno ze sobą na kolanach. Spuściłam wzrok nie czując się w tej chwili ani trochę pewnie i odwróciłam głowę. Wiem, pewnie wyszłam na straszliwie nieuprzejmą zachowując się tak jak się zachowuje, ale do jasnej cholery! Chyba trafiła w sedno. Spać mogę gdziekolwiek dzięki szklance wódki, ale tego jak się czuję nie naprawił by nawet jej ocean.
-Moje smutki wręcz zainwestowały w ponton...- rzuciłam jej krótkie niepewne spojrzenie. Uśmiechnęła się szerzej i oparła o blat po drugiej stronie baru.
-Więc... opowiadaj!- skierowałam na nią swój wzrok tym razem na dłużej. Miała krótkie ciemne włosy, lekko zadarty do góry nos i bardzo szeroki uśmiech, którym jak mniemam chciała mnie nakłonić do tej małej spowiedzi. Niestety ja już dawno nie byłam w kościele więc już zapomniałam jak to robić.

Ostatnio opowiadanie o sobie poszło ci niesamowicie dobrze z tego co pamiętam Nad...

No właśnie, skoro powiedziałam jemu to czemu teraz nie mogę powiedzieć drugiej przypadkowej osobie.
-No już, gadaj! Po to chyba są barmani, nie?- spróbowała mnie zachęcić. Uśmiechnęłam się lekko na jej słowa i westchnęłam.
-No wiesz, nie wiem czy masz do tego kompetencje... Bo wiesz, to nie jest kolejna łzawa historia o utraconej miłości.- zaśmiała się a ja tylko uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie martw się o to. Takich to ja się już dzisiaj nasłuchałam.- mało subtelnie wskazała palcem dziewczynę wypłakującą się na jednym ze stolików- Wręcz błagam. Opowiedz mi coś mniej mdłego!- złożyła ręce jak do modlitwy patrząc na mnie dużymi, wręcz proszącymi oczami. Wzniosłam oczy w górę i ścisnęłam usta w dzióbek udając, że się zastanawiam.
- No dobra, niech ci będzie!- nie wiem co sprawiło, że nagle zachciało mi się gadać. Może to, że w sumie to nie ma znaczenia. Na pewno nie był to alkohol ponieważ z mojej szklanki nie ubyło ani kropli.

Czy przypadkiem nie chciałaś żeby tutaj nikt nie znał twojej historii?

Chciałam... Ale może to nie na tym polega. Może tak naprawdę zamiast o niej zapominać muszę nauczyć się z nią żyć, ta historia stworzyła mnie, a siebie nie mogę zostawić. Nie będę przecież nikim innym niż jestem... Dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco, a ja tylko spuściłam głowę nie wiedząc od czego zacząć i co powiedzieć.
- Moi rodzice... A właściwie to cała moja rodzina... Odeszli.- wykrztusiłam s siebie szarpiąc rękaw bluzy.
- B- bardzo mi przykro- wyjąkała patrząc na mnie z prawdziwym nieudawanym współczuciem. I nagle coś jakby we mnie zadrżało od tego spojrzenia, to ciepło skierowane prosto na mnie roztopiło trochę tego lodu, który we mnie tkwi.
- To nic. To było dawno... Byłam w sierocińcu i... I miałam wypadek.- przygryzłam dolną wargę- Mieszkałam w małym mieście gdzie każdy gapił się na mnie cokolwiek bym nie zrobiła! Byłam ich tematem numer jeden! Musiałam się stamtąd wynieść! Pracowałam w kawiarni i gdy wreszcie uzbierałam tyle ile trzeba przyjechałam tutaj!- słowa wyleciały ze mnie jak lawina. Gdy skończyłam mówić westchnęłam głośno, opuściłam dłonie po gestykulacji, której nigdy bym się po sobie nie spodziewała i spojrzałam na nią- Nie znalazłam żadnego noclegu, na który było by mnie stać...
Stała nade mną, w jej oczach widziałam zmieszanie i niepewność. Przeczesałam włosy i przetarłam zmęczone oczy.
-Co mam robić?- spytałam już lekko łamiącym się głosem, ostatnio naprawdę zbyt dużo beczę...
-Oti!-krzyknął drugi barman na co ona się odwróciła- Pomóż nam trochę!
-Już!- odkrzyknęła po czym zwróciła się do mnie- Poczekaj aż skończę zmianę.- rzuciła stanowczo i już jej nie było. Ja tylko patrzyłam zdezorientowana w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała marszcząc brwi.

O co chodzi? Po co?

Przez cały czas nie mogłam dojść o co chodzi. Siedziałam tylko tam gdzie wcześniej i obserwowałam co dzieje się przy barze. Najbardziej szkoda mi było pracowników tego lokalu. Mieli naprawdę ciężka pracę. W końcu nie każdy potrafi nawalonemu mięśniakowi przemówić do rozumu, a co lepsze wmówić mu, że dziewczyna, która właśnie obściskuje się na parkiecie z innym to nie jego dziewczyna. Trzeba przyznać, że pijani ludzie są śmieszni. A zwłaszcza mężczyźni! Po kilku kieliszkach zamieniali się w istne królowe dramatu. Zawsze myślałam, że to rola kobiet! I tak obserwowałam jak wszczynają kolejne kłótnie, bójki, a czasem wznoszą toasty aż znowu podeszła do mnie z zmęczonym wyrazem twarzy. Uśmiechnęła się lekko ale widać było, że już prawnie nie jest w stanie tego robić. Miała takie zmęczone oczy... Jakby nie spała od tygodni! Nie wiem nawet ile godzin minęło. Trzy, a może pięć? Wszystko jedno. Dlaczego rzeczywiście zostałam? A co miałam innego w planach. Przecież nie śpieszę się do domu ani też nikt na mnie nigdzie nie czeka... Każda propozycja w takiej chwili wydaję się obiecująca.
-Możemy iść.- powiedziała do mnie zakładając dżinsową kurtkę.
-Iść? Gdzie iść?- zeskoczyłam z krzesła i spojrzałam na nią zszokowana.
-No chodź, nie marudź. Powiem ci jak wyjdziemy.- Poprawiła włosy i pociągnęła mnie za rękę do wyjścia. W ostatniej chwili złapałam torbę i zaczęłam za nią iść. Przepchałyśmy się przez tłum. Zauważyłam, że ona stosuje do tego taką samą metodą jak ja- z łokcia i droga wolna! Gdy udało nam się wyjść puściła mnie i zaczęła powoli maszerować w górę ulicy. Ruszyłam za nią, zrównałam się z nią i czekałam aż coś powie.
-Posłuchaj... Mam drobne problemy z kasą... No dobra, spore problemy. Okradli mnie tydzień temu ze wszystkich oszczędności i zanim trochę się odbiję to minie trochę czasu. Mam wynajęte mieszkanie. Tylko z jednym łóżkiem, ale bardzo potrzebuję współlokatora, który pomoże mi spłacić ten miesiąc i może następny... To jest marne mieszkanie, taka jedno osobowa klitka i...- nie zdążyła dokończyć ponieważ stanęłam jej na drodze i uśmiechnęłam się szeroko.
-Wszystko mi pasuje. Mogę nawet spać na dywanie!- pisnęłam podekscytowana- Jeśli nie boisz się przygarniać obcych ludzi z ulicy to jestem całą twoja!- wznowiłam krok. Z jej twarzy nagle zeszło całe zmęczenie, zastąpił je szeroki uśmiech. Zagarnęła mnie do siebie ramieniem i mocno przycisnęła.
-Uwielbiam cię kurwa mać!- wydarła się na całe gardło aż w jednym z okien zapaliło się światło. Zaśmiałam się cicho z jej zachowania. Spojrzałam na nią tym razem poważnie i przystanęłam .
-Dziękuję... naprawdę już myślałam, że to koniec mojej przygody tutaj...
-Nigdy nie trać nadziei.- szturchnęła mnie lekko w ramie- Nawet ja znalazłam rozwiązanie problemy!
-No i to od razu dla dwóch osób!- parsknęłyśmy śmiechem.
-Jestem Oti, Otylia.- wyciągnęła do mnie rękę- Wypadało by wiedzieć przynajmniej jak nazywa się twój współlokator,nie?
-Nad- z uśmiechem uścisnęłam jej rękę.
-To skrót od czegoś?- zapytała gdy znowu zaczęłyśmy iść.
-Od Nadzieja.- powiedziałam cicho.
-Żartujesz!- skwitowała z uśmiechem ale widząc po mnie, że wcale nie żartowałam szybko dodała- Przepraszam. Nie lubisz swojego imienia, co?
-Nie zbyt.- odparłam chłodno wzruszając ramionami.
-Więc dla mnie jesteś po prostu Nad- na jej twarz wrócił szeroki uśmiech i na moją też.
-Ale Nadzieja to ładne imię...
-Skończ!

***

Okazało się, że do jej mieszkania jest całkiem spory kawałek drogi. Po około pół godziny byłyśmy już jak to powiedziała Oti:„ kawalontek od celu”. Okolica nie była zbyt ciekawa i piękna, zwykłe, stare, podniszczone kamienice. W żadnym razie nie błyszczy tu jak w centrum, ale jakoś nie bardzo mi to przeszkadza. Dalej nie mogę się nadziwić jak łatwo jest mi przyjąć fakt, że będę mieszkać z zupełnie obcą osobą. No ale chyba na tym opierał się mój plan, co prawda liczyłam, że będę miała swój pokój, ale biorąc pod uwagę, że to jedyna oferta jaką tu znalazłam w trakcie całego dnia poszukiwań to mogę spać na kanapie.
-Ta dzielnica nie jest za bardzo... no wiesz...bezpieczna...- szepnęła do mnie.
-I dlatego wracasz piechotą w środku nocy i to jeszcze zazwyczaj sama?- zapytałam unosząc brew do góry i patrząc na nią ironicznie.
-Mówisz jakbym miała jakiś wybór.- wytknęła mi język- Nie ma co marudzić. Trzeba po prostu na siebie uważać. I torebki trzymać blisko siebie.- od razu przycisnęłam mocniej do siebie swoją torbę.
-Mam chodzić z nożem w kieszeni?- zapytałam żartobliwie.
-No możesz, ja mam paralizator.- wyciągnęła z kieszeni kurtki i pokazała mi. Zdębiałam zupełnie.

W co ja się wpakowałam?!
Nie marudź głupia!

-A tak w ogóle to nie wiesz gdzie tu można dostać pracę?- zapytałam żeby jak najszybciej zmienić temat i zapomnieć o tym, że w każdej chwili może nas ktoś napaść.
-No nie za bardzo... Mogę zapytać naszego szefa czy kogoś nie potrzebuje, ale wątpię...- skrzywiła się lekko- A masz jakieś doświadczenie?
-Pracowałam w kawiarni dość długo. Byłam kelnerką ale znam się też na kasie.
-Jestem pewna, że coś znajdziesz- uśmiechnęła się pocieszająco.
-Mam trochę odłożone, tak na parę miesięcy bez głodówki.
Szłyśmy jeszcze kawałek w ciszy aż w końcu Oti zatrzymała się przed jedną z kamienic, wygrzebała klucze i weszłyśmy do środka, na pierwsze piętro tutaj otworzyła środkowe drzwi i z szerokim uśmiechem zaprosiła mnie do środka. Mieszkanie rzeczywiście było malutkie- kuchnia połączona z salonem, łazienka i sypialnia. Było zadbane i widać było , że jego właścicielka- czyli w tym przypadku Oti nie jest typem bałaganiary. Całkiem mi się podoba .
-I co? Nie uciekniesz stąd? Ja wiem, że to naprawdę marne ale no...- zobaczyłam jak ukradkiem sprząta z kanapy swój stanik.
-A cicho być, jest cudnie!- posłałam jej szeroki uśmiech i położyłam torbę na ziemi.
-No to skoro tak... to czuj się jak u siebie. Tam w komodzie mam wolną szufladę więc jak się zmieścisz to możesz się rozpakować.- wskazała mi mebel do, którego podeszłam i otworzyłam na szczęście za pierwszym razem akurat tą wolną szufladę. Była dość spora a ja i tak nie miałam zbyt wiele ubrań. Ściągnęłam bluzę, otwarłam torbę i zaczęłam wykładać z niej rzeczy.
-Pościelę ci kanapę. Z lodówki też się częstuj, pójdziemy razem na jakieś zakupy w weekend to się zaopatrzymy już wspólnie, ok?
-Jasne, jasne...- mruknęłam zajęta składaniem bluzek, które przez dzisiejsze przygody mojej torby były już niemiłosiernie wygniecione. Kątem oka widziałam jak krząta się ścieląc i zbierając swoje rzeczy.
-Hej!- wstałam- Jeszcze raz dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma za co.- odwzajemniła mój uśmiech- Łap!- rzuciła mi kluczyk, który trochę niezdarnie złapałam- Przecież nie będę cię tu przetrzymywać pod kluczem.- zaśmiałyśmy się.


Było już bardzo późno więc zjadłyśmy tylko jajecznicę, wzięłam szybki prysznic i położyłam się na swojej kanapie. Gdy tak leżałam gapiąc się w sufit przez chwilę przez myśl przeleciało mi, że czuję się tutaj jak w domu. Nie miałam nawet żadnych oporów w chodzeniu po całym mieszkaniu czy też korzystania z niego. Poza tym, było tu bardzo przytulnie. Rozmyślałam tak aż myśli zaczęły mi się rozmywać.  

*
No to powitajcie gromkimi brawami nowy rozdział ;) Korektę wykonałam sama gdyż na żadną inną się nie doczekałam... Mam nadzieję, że nie ma zbyt wiele błędów i w ogóle, że czyta się to przyjemnie, a nie zgrzytając zębami. Mogę jeszcze dodać, że kolejny rozdział już w połowie napisałam więc może będzie szybciej o ile teraz tempo mi nie spadnie :) No ale powiem wam, że akcja jak na razie przestaje być taka smętna i dołująca! Koniec problemów Nad? O nie! Co to, to nie! Nie ma mowy ;) Będą tylko trochę inne... Ktoś się domyśla jakie mogą być?? Proszę o opinię kogoś innego niż GRIMALKIN, która wymyśliła już nawet happy end ;) Nie tak szybko kochana <3

Astraothia

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że mój komentarz cię zadowoli, jako kogoś innego niż Grimalkin XD
    A więc, nie potrafię sobie wyobrazić, co dalej czeka Nad. Ta historia jest tak zaskakująca, że nie ma co gdybać, bo i tak się nie zgadnie. Cieszy mnie, że nasza bohaterka ma gdzie spać i jestem ciekawa jak się dogada z Oti. Może zostaną Best Friends? XD
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAAAK! Zadowalasz mnie! Hahahahaha <3
      A co do best friends...
      A nie ważne, nie powiem <3

      Usuń
  2. Otóż, problemów będzie duuużo (tak myślę). Z tym fajnym chłopakiem (nie ukrywajmy: on jest fajny!) z pociągu, coś w stylu: O rany! Chyba się zakochałam! Potem z pracą. Hmmhmmm, co tu by jeszcze... no tak! Ktoś ją napadnie! Mam rację?
    Pozdrawiam
    Laxus
    P.S. Jeszcze Cię nie pochwaliłam: świetny blog! Jak miło przeczytać coś oryginalnego! Masz świetny i ciekawy styl pisania! Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się czuję mogąc w końcu poznać jakieś nowe opinie. To zawsze okazja, że jakiś świeży pomysł wpadnie ;) A co do akcji to nie mogę nic powiedzieć, chociaż ledwo się powstrzymuję żeby się nie wygadać!
      Dziękuję Ci bardzo za miłe słówko ;)

      Usuń