wtorek, 27 stycznia 2015

9. Ale wdepnęłam...



Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić z niej wszystko co przed chwilą usłyszałam. W głowie nieznośnie wiąż odbija mi się krzyk Otylii. Desperacki, niewyobrażalnie rozpaczliwy...

Kochała... 
Prawdziwie...
Mocno...

Stoimy naprzeciw siebie wbijając w siebie nawzajem swoje spojrzenia. Prosto w oczy.
Westchnęłam głęboko i pokręciłam przecząco głową. Czułam, że nie jest to odpowiednia reakcja, i że mogę nią urazić Otylię, ale nie potrafiłam inaczej. W jej oczach były łzy, patrząc w tamtej chwili w jej oczy, nie mogłam uwierzyć, że one potrafią wyrażać też radość. Jestem ciekawa, co wyrażają moje? Pewnie to co czuję: zakłopotanie, irytacje, zdziwienie... Nic przyjemnego dla odbiorcy tego spojrzenia. Zwłaszcza nie w tym momencie. Powinnam w jakikolwiek sposób okazać akceptację co do jej... Co do jej orientacji. I współczucie, bo domyślam się, że osobą, z którą Otylia się kłóciła była właścicielem tajemniczego kubka.

Mogła mi powiedzieć...

Może gdyby to zrobiła to nie stała bym teraz jak idiotka, skołowana i bezradna. Z drugiej strony, jak miała mi to powiedzieć? Chyba nie istnieje jakaś nieszkodliwa formułka, za pomocą, której bezproblemowo informuje się swoich współlokatorów o swojej orientacji seksualnej. Nie zrozumcie mnie źle, ja nie mam ni do tego. Po prostu chyba przyznacie, że stawia mnie to w trochę niewygodnej sytuacji. Nie zamieszkała bym z chłopakiem właśnie z TAKICH powodów. A skoro ona... To ona tak samo jak oni... To za wiele jak na tak wczesną godzinę!

Na prawdę Nad? Na prawdę nie zamieszkała byś z chłopakiem?

Moja podświadomość właśnie ze mnie wyszła, patrzy na mnie z założonymi na piersi rękami i uniesioną mocno do góry brwią.

A kto chciał dzwonić i prosić o nocleg chłopaka z pociągu? 

Robię się czerwona na twarzy i mam ochotę się zapaść pod ziemie. Że też teraz zachciało się jej odzywać. Teraz nie pora na to... Nie wypominaj mi...

Otylia już prawie szlocha, a mój oddech staje się coraz bardziej nierówny. Wzbiera we mnie nieoczekiwana złość. Wyrzucam przed siebie ręce wskazując na przestrzeń między nami jakby leżały tam dowody zbrodni. Potrząsam nimi zadając nieme pytanie: "Dlaczego?!".

 W sumie to jest jeszcze trzecia strona... Po co miała by mi mówić? Ledwo się znamy. Stanowczo za słabo żeby wiedzieć o sobie takie rzeczy. Po prostu wolała bym wiedzieć... Gdybym wiedziała to bym nie paradowała jej przed nosem w ręczniku... Ani w bieliźnie! Cholera! Gdzie w ogóle wtedy był mój lęk przed pokazaniem swoich blizn?! Zaczynam podejrzewać, że przez chwilę poczułam się po prostu za swobodnie...  Gdybym wiedziała, nie pocałowała bym jej! Zrobiłam to z ekscytacji! Pod wpływem impulsu! Zupełnie bezcelowo wyraziłam swoją ekscytację w najgłupszy sposób pod słońcem... Może jak wygram na loterii jakąś grubą kasę to kogoś zgwałcę?

Jesteś głupia.

Syczy ta połówka, która niedawno ze mnie wyszła, ujawniła się żeby mnie trochę pokrytykować.

- Cholera. - Przestąpiłam z nogi na nogę trzęsąc się z nerwów. Wyminęłam ją i ruszyłam ku drzwiom wyjściowym.
- Cholera! - ryknęłam głośno. Wyszłam trzaskając drzwiami. Wyciągnęłam z kieszeni telefon żeby sprawdzić godzinę.
- Cholera.- jęknęłam. Z telefonem w dłoni zaczęłam biec.

Pięknie! Spóźnisz się pierwszego dnia pracy!

Gratuluję Nad, jest pani cudowna w psuciu sobie życia, które ledwo zaczęło ci ostatnio wychodzić. Szkoda, że bieganie nie idzie Ci tak dobrze!

Nie wiem jakim cudem ale udało mi się przyspieszyć jeszcze bardziej i pojawiła się nadzieja, że zdążę. Wybiegłam zza zakrętu na rynek i wpadłam na jakiegoś chłopaka w kapturze. Na szczęście on nie potrzebował przeprosin, bo ja o nich nie pamiętałam. Potykając się dobiegłam do celu. Stanęłam przed drzwiami w lekkim rozkroku, oparłam dłonie na kolanach. Z trudem łapię nawet najmniejszy oddech. Nie mam zbyt dobrej kondycji... Nie mam wcale kondycji... Wyprostowałam się i chwiejnym krokiem weszłam do środka. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a jeszcze cały dzień pracy przede mną! Mam ochotę paść i nigdy nie wstać.
- Dzień dobry. - wyrzucam z siebie zdyszana gdy tylko przekraczam próg cukierni. Młoda kelnerka patrzy na mnie jak na ufoludka.
- Ja miałam... - krztuszę się i łapczywie łapię oddech - Pracę miałam zacząć.
Dziewczyna patrzy na mnie z uniesioną brwią, ale kończy wycierać stolik i zwraca się do mnie:
- Poczekaj chwilę, zawołam szefową. - na jej ustach czai się uśmiech.

No oczywiście! Śmiało! Śmiej się z kogoś kto zaraz wypluje płuca!

O! Nareszcie moje drugie Ja  stanęło po mojej stronie. A to nowość!

Dziewczyna odwraca się ode mnie z niezwykłą gracją i wychodzi na zaplecze. Mało mi szczęka nie opadła.

Jak można mieć w sobie tyle wdzięku?!

Wyprostowuję się i poprawiam włosy. W porównaniu do niej ja nie jestem zwyczajnie niezgrabna, jestem kaleką! Coraz bardziej odczuwam, że pominęłam jakąś ważną lekcję na zajęciach z bycia kobietą. Sapnęłam i próbuję wyglądać normalnie gdy tak na prawdę czuję się beznadziejnie. Po plecach spływa mi zimna stróżka potu, jestem rozczochrana i zupełnie nie prezentuję się jak ktoś z predyspozycjami do jakiejkolwiek pracy. Otarłam pot z czoła. Minęło jeszcze kilka chwil zanim kelnerka wróciła z zaplecza. Podeszła do mnie ze smutną miną i rozłożyła bezradnie ręce.

O nie, nie, nie! Coś jest nie tak!

- Przepraszam, ale już nie potrzebujemy pomocy. Tak mówi szefowa. - Wytrzeszczam na nią oczy i rozdziawiam buzię. - Przykro mi...
Pogłaskała dłonią moje ramię. Jestem w tak głębokim szoku, że nie drgnęłam nawet gdy mnie dotknęła, gdy w normalnej sytuacji już dawno odskoczyła bym na co najmniej metr. Spuściłam głowę i już miałam się odwrócić i wyjść gdy usłyszałam parsknięcie, zaraz za nim śmiech. Odwróciłam się zszokowana, nie do końca uświadamiając sobie jeszcze czemu dziewczyna zwija się ze śmiechu. Teraz to ja patrzę na nią z uniesioną brwią.
-Co się tu dzieje? - Z zaplecza wychodzi ta kobieta, którą wczoraj byłam wstanie zmusić do dania mi pracy. Na jej widok dziewczyna zanosi się jeszcze głośniejszym śmiechem i zgina się w pół.
-No ja nie wierzę... Znowu to samo... Dominika! Kiedy ty w końcu dorośniesz?! Zawsze to samo! To już trzecia! Dobrze, że zdążyłam! Wracaj do pracy!
-Się robi! - zasalutowała i śmiejąc się jeszcze cicho pod nosem, wróciła do wycierania stolików.
-Przyśpiesz ruchy! Odpracujesz sobie dzisiaj te swoje żarciki!
Kobieta ciska piorunami w dziewczynę, której z tamowanego śmiechu łzy już lecą po policzkach.

Żarciki?

Przez chwilę analizuję stojąc jak słup. W końcu jednak do mnie dociera.

Och... Żarciki... 

Niemal słyszę jak kamień spadający mi z serca uderza o podłogę.

- Wybacz za nią. Moja chrześnica ma wyjątkowo niedojrzałe poczucie humoru...- zwraca się do mnie zaczesując opadające jej na czoło włosy za ucho.
- Czyli... Czyli nadal mam pracę? - pytam niepewnie.
- Tak, Oczywiście. Na prawdę cię za nią przepraszam.
- Nie szkodzi. Na prawdę. - Wymuszam na sobie blady uśmiech.

Mało bym przez nią na zawał nie zeszła! Oczywiście, że szkodzi!

- Czemu jesteś taka potargana? Biegłaś?
Automatycznie robię się czerwona aż po czubki uszu.
- Z resztą nie ważne... Do puki nie nauczysz się piec, będziesz pracować jako kelnerka. Piec będziesz m usiała nauczyć się sama. Dostaniesz do domu przepisy i masz próbować je wykona tak długo aż ci wyjdą. Kiedy uznasz, że jesteś gotowa, powiesz mi i wtedy, zrobimy egzamin. Ok? - Patrzy na mnie wyczekująco.
- Ok!
- Choć pokażę i o gdzie leży. Musisz zapamiętać wszystkie produkty. Zaraz dam ci uniform, a potem omówimy sprawę wynagrodzenia. - Pociągnęła mnie lekko w stronę lady z kasą.

Uniform?

Spoglądam na dziewczynę i wszystkie włosy stają mi dęba. Ja w takim ubranku?!


***

Witam wszystkich którzy jeszcze tu są! Tak wiem, szału nie ma. Ale spokojnie. Akcja będzie się już tylko zagęszczać.Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest, serio. Strasznie długa była ta przerwa. Nie byłam w stanie sklecić nawet sensownego zdania, ale gdy przyszedł początek, reszta jakoś ruszyła. Nie ukrywam, że chciałam więcej akcji włożyć w ten rozdział, ale czuję, że nie mogę go już dłużej trzymać. Więc, proszę, macie go, łapcie!

Astraothia

6 komentarzy:

  1. Nareszcie! Rozdział krótki ale fajny :D czekam na kolejny i mam nadzieję że pojawi się szybko ;-)
    Powodzenia :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Cały dzień się martwiłam, że już nikt tu nie zagląda, ale jednak ktoś pozostał! Dziękuję :)

      Usuń
  2. O Matyldziu, ale zaległości sobie narobiłam. Strasznie, strasznie, strasznie Cię przepraszam za tą niczym niezapowiedzianą przerwę. Nawet nie wiem jak się usprawiedliwić :( Ale mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo nie mam zamiaru Cię opuścić póki czas mi na to pozwoli :D
    Tak więc, WoW! (Cóż za oryginalność wypowiedzi XD) Czytałam ostatnie... 5 rozdziałów? I czułam się, jakby było to jeden króciutki tekścik :) Umiesz zając człowieka XD
    Przyznam, że nie spodziewałam się takiej orientacji seksualnej Oti. Sądziłam, że ona się jedynie boi, by to Nad się nie okazała homo, a tu proszę :)
    (Przepraszam, jeśli będę mieszać i komentować też inne rozdziały. No rozumiesz, nie spamiętasz co było w którym, a czuję, że powinnam skomentować wszystko :) )
    Ta Dominika to mała wredota XD Tak żartować z naszej Nadziei... Całe szczęście, że szefowa przyszłą :)
    Wiesz co, bardzo mnie zastanawia kim jest ten, którego Nad ciągle potrąca. Bo zdaje mi się, że to ta sama osoba... Co najlepsze zdaje mi się, że jest to ten magik, tylko, że bez przebrania, a do tego, że magikiem jest ten chłopak z pociągu... Nie wiem czy jest to tylko moja wybujała wyobraźnia, czy może raczej taki jest Twój plan, ale chcę czytać co dalej z tym magikiem. Może nie pokazał jej oczy, by go nie poznała... XD
    Nie będę ukrywać, że ten magik ściągnął całą moją uwagę. Miły gest z marynarką, a potem z doradzeniem gdzie szukać pracy...A wtedy, gdy go nie widziała, a on na chodniku pisał jej zdania, to nawet pasuje mi ta opcja z chłopakiem, którego ciągle potrąca XD
    Och, pisz szybko, bo i tak długo czekałam, by coś tu przeczytać XD
    Pozdrawiam,
    (zawstydzona swą długą nieobecnością) Viv :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gniewam się... Znaj łaskę...
      Hahahahaha!
      Taki żarcik ;)
      Jak zobaczyłam, że dostałam taki długi komentarz to odtańczyłam taniec szczęścia, nie krępując się nawet przed rodzinką xD

      Usuń
  3. Mam dość dziwne wyobrażenie tego uniformu...xD

    OdpowiedzUsuń
  4. jej! Nexcik! Przeczuwałam, że z Oti jest coś nie tak

    OdpowiedzUsuń