niedziela, 8 lutego 2015

10. Nie tak źle...

- Dzień dobry! Nazywam się Nad, co chcieli by państwo zamówić?
- Z cukrem lub mlekiem? Aha, dobrze.
- Polecam nasz jabłecznik.
- Tak, tak. Wszystko pieczemy na miejscu. Naturalnie.
- Już się robi.
- Zaraz przyniosę.
- Tak oczywiście, nie ma problemu.
- Prosto i w lewo.
- Dwanaście złotych i pięćdziesiąt groszy.
- Jezu Chryste... Ile ludzi...
- Coś pani mówiła?
- Nie, nie.

O cholera, już przestaję kontrolować co mówię a co tylko myślę! Za dużo ludzi! Za dużo roboty!

- Coś jeszcze do tego?
- Polecam jabłecznik.
 I tak się kręcę, bez przerwy do około godziny piętnastej. Nogi mam jak z waty, po części ze zmęczenia ale bardziej ze stresu. Jakkolwiek to zabrzmi- nie jestem przyzwyczajona do ludzi, a już tym bardziej do zaczynania z nimi rozmowy. Ręce mi się trzęsą tak, że wszystko na tacy mi dygocze. Chyba opatrzność nade mną czuwa bo jeszcze nic na nikogo nie wylałam. Jeny! Jakie to jest wszystko stresująco- frustrująco- męczące! Pracowałam wcześniej w kawiarni, ale nie w takiej! Tam na godzinę miałam dwóch klientów, i to zawsze tych samych, więc nie pytałam tylko podawałam "to co zawsze".

Umieram!

Bolą mnie stopy od dreptania w te i wewte w bucikach na pierdolonym obcasiku, dopasowanych oczywiście do reszty pierdolonego uniformiku. No właśnie... Mój strój... Zabijcie mnie, proszę! Przecież to wstyd mieć coś takiego na sobie! Może blond, dziesięcioletnia dziewczynka jakoś by w tym wyglądała, ale ja? Za jakie grzechy? Co mi się w nim nie podoba? WSZYSTKO!
 W S Z Y S T K O! To jest koszmar. Bladoróżowa spódniczka, tak gdzieś do kolan. Biała bluzeczka, oczywiście zapinana na różowe guziczki. No i główna atrakcja- fartuszek. Mam ochotę go odwiązać i powiesić się na nim. No a te pierdolone butki, na pierdolonym obcasiku są też oczywiście różowiutkie.... Umieram w tym! Zdycham! Duszę się! Moje drugie ja staje obok i teatralnie rozrywa zębami fartuch na kawałeczki. No przysięgam, po pracy chyba pójdę wykąpać się w smole i odprawić jakiś satanistyczny obrzęd żeby wyrównać rachunek. Nie jestem tego typu dziewczyną. Panna śmieszka przez którą mało z rana nie padłam na zawał wygląda oczywiście zjawiskowo.

- Cholera... - mruczę cicho pod nosem. Przykładam do ust oparzony wrzątkiem palec. Boli jak diabli, ale co z tego? stawiam filiżankę na tacy i wio do stolika!

Już osiemnasta! Jak to szybko zleciało!
- Do widzenia!
Wyszedł ostatni klient.
- Nad! Łap klucz! - Łapię ledwo ledwo, jak frajer, ale łapię. Zamknij drzwi i obróć karteczkę, dobrze?
- Dobrze!

WSPANIALE! 

Jak na skrzydłach, przy pomyślnym wietrze, lecę do drzwi, obracam karteczkę stroną "zamknięte" do świata, przekręcam klucz w zamku i z szerokim uśmiechem odwracam się.
- Zrobione! - Oddaję klucz.


***

Utykam sobie powoli do domu, buty z pracy obtarły mnie do kości, ale nawet to nie jest w stanie zetrzeć mi z twarzy uśmiechu. Podpisałam umowę! Milionów nie zarabiam, ale przeżyję. Mam na wszystko na co mi będzie trzeba a nawet trochę więcej. Nie jestem raczej rozrzutna, ani ni w tym stylu, bo też co miała bym kupować? No dobra, kupię sobie jakieś nowe ubrania. Tutaj, w "dużym mieście" zaczynam zauważać, że trochę odstaję od reszty w swoich spranych koszulach i zmechaconych bluzach. Może namówię na wspólnie zakupy... Oti... No tak... Przez to zamieszanie zapomniałam o tym z rana.

Cholera...

Akurat dotarłam już pod samą kamienicę. Nie jestem pewna czy chcę wrócić do mieszkania i zobaczyć się z Otylią, więc stoję i gapię się w drzwi.

No dawaj Nad! Przecież nie będziesz koczować na ulicy aż ona wyjdzie do pracy!

Nie będę? Nie... Nie będę. To by było głupie.

Czuję, że nie mogę jej unikać, że to jeszcze pogorszyło by sprawę więc... naciskam klamkę i powoli, ociągając się jak tylko się da, idę po schodach w górę.

Co ja mam powiedzieć?

Co mam myśleć?

Zdążyłam już chyba przynajmniej dotrzeć do tego, że nie przeszkadza mi ta jej orientacja, czy jak to się tam fachowo mówi. Trochę boli mnie to, że dowiedziałam się o tym w taki a nie inny sposób. Rano byłam zszokowana i się śpieszyłam. Teraz, na spokojnie, robi to na mnie mniejsze wrażenie.

A co jeśli ją skrzywdziłam? Zachowałam się beznadziejnie...

Staję przed drzwiami do naszego mieszkania. Pukać czy otwierać kluczem? Oto jest pytanie! Niepewnie unoszę dłoń i stukam kilka razy. Cisza.
- Hmmm... Może już tu nie mieszkam? - Pukam jeszcze raz. Tym razem słyszę kroki. Po chwili drzwi otwierają się i stoi w nich Oti, ze spuszczoną głową, zgarbiona.
- Hej, przepraszam... Nawaliłam. - zaczynam cicho.
- Eee... Ja też... Cholera... Serio Nad, sory, że ci nie powiedziałam...
- Spoko... Rozumiem. Ej, to nic strasznego przecież. - Na jej twarzy wreszcie pojawia się cień uśmiechu. Otwiera szerzej drzwi i wchodzę do środka.
- Uff... - wzdycham ciężko - Już myślałam, że tu nie mieszkam! - Śmieje się.
- Mieszkasz, luz. No więc tego... Chyba muszę ci to jakoś wyjaśnić... Herbaty?
- Tak, jasne. Nie no, jak nie chcesz to nie musisz...

W sumie co tu jest jeszcze do wyjaśniania? Chyba wszystko jasne...

Siadamy przy stoliku na przeciwko siebie i jest cholernie niezręcznie. Wgapiamy się w kubki i milczymy. Nagle Oti głośno wypuszcza z ust powietrze. Zupełnie jakby zeszła z niej jakaś blokada.
- No więc jestem lesbijką. - Oświadcza z szerokim uśmiechem, to mnie rozbroiło. Uśmiecham się.
- Ale Nad, nie obraź się, ale raczej nie jesteś w moim typie...
Zaczynam histerycznie chichotać.

Jeny czemu mnie to tak krępuje??

- Auć! Sugerujesz, że jestem brzydka? - pytam żeby rozładować trochę atmosferę.
- Nieeee... No o ty? No może trochę... - Puszcza do mnie oczko i śmiejemy się.
- Więc ta osoba, ta z którą rano ty...
- Tak.
- To ta od... - Rzucam spojrzeniem na szafkę z kubkami.
- Tak.
- Och...
- Dlaczego ona...
- Okazało się, że ona znalazła sobie innego.
- Innego?
- Nom... Odwidziało jej się lesbijstwo... - mówi chłodno i spokojnie bierze łyk herbaty.
- Och...
- No właśnie.
- I dlatego zniknęła?
- Dokładnie.
- Och...
- Znowu celna uwaga. - Posyłam jej krzywy uśmiech.
- To dlaczego wróciła?
- No właśnie żeby mi to powiedzieć...
- Och...
- Skończ już z tym och.
- Och. - rzucam specjalnie z wrednym uśmieszkiem.
- Głupek... - Szturcha mnie nogą pod stołem tak, że wylewam na siebie herbatę.
- Frajerka. - Potrząsam stołem tak, że jej kubek się wywraca i teraz ona jest cała w herbacie.
- Aaa! Gorące! - drze się, a ja pękam ze śmiechu. - Bawi cię to? - W jej oczach pojawia się niezdrowy błysk i uśmiecha się połowicznie.
- Bardzo. - rzucam jak wyzwanie i nie mija sekunda a herbata ląduje na mojej głowie.

***

Stoimy w łazience nad umywalką i wyżymamy herbatę z ubrań. Nie wiem czemu ale nie krępuję się przed nią stać w bieliźnie. Przecież nie jestem w jej typie. Wiem, że muszę się zachowywać po zwyczajnie. Nie chcę żeby czuła się dziwnie z powodu tego jaka jest. 
- Ej, rano mówiłaś coś o jakichś bliznach.

***

Ha! Nie spodziewaliście się tak szybko! Mam was! Znowu krótko i w ogóle bez fajerwerków, ale jakoś tak fajnie mi się to tak dawkuje. Mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję, za ostatnie komentarze. Każdy komentarz to jeden mój taniec szczęścia. :D Czym dłuższy tym dłużej tańczę.
( Aha, no i nie chciało mi się sprawdzać błędów. Sorki! ^__^") 


Do przeczytania!

Astraothia


4 komentarze:

  1. Ojoj, tak bardzo Cię przepraszam, że dawno nie wciepiałam na twojego bloga... Głupio mi jak cholera. Nawet nie wiem czy jeszcze pamiętasz taką osóbkę jak GRIMALKIN (tak, tak, to ja)
    Ale don't worry, oreuis (jak to przystało na szlachetnego centaura) będzie na bieżąco odwiedzać twojego bloga, który jest pełen ambicji.
    A teraz w końcu skomentuję rozdział:
    No trochę krótki i kończy się w najmniej odpowiednim momencie, no ale my pisarze tak mamy, co nie? Lubimy trzymać w napięciu naszych fanów- czytelników.
    Mam Nadzieję (Nad, huehue ), że wybaczysz mi to, że dawno tu wchodziłam.
    I♥U

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoooo! Tęskniłam! Zastanawiałam się co się z Tobą stało już od dobrych kilku rozdziałów ;)

      Usuń
    2. Wybacz, że to znowu ja (patrzysz "O jakiś nowy komentarz" a tu się okazuję, że GRIMALKIN)
      Chciałam tylko poinformować, że na moim blogu jest (w końcu) nowy rozdział. Nie wiem czy wciąż jesteś nim zainteresowana, no ale próbuję na nowo zebrać czytelników i nawet gdybyś tylko ty czytała to byłoby miło ♥
      http://witaj-w-symulacji.blogspot.com

      Usuń
  2. No to na początek przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale skończyły mi się ferie i oczywiście jak na złość w jednym tygodniu mam 3 sprawdziany i 5 kartkówek. Nauka siłą wyższą. Cieszę się, że Nad pogodziła się z Oti. Ulżyło mi. Jestem ciekawa jak to będzie z tymi bliznami. W jakim mieście/państwie rozgrywa się akcja? Możliwe, że ta informacja pojawiła się w odpowiadaniu, ale czytam ich tyle, że wszystko mi się miesza.
    Pozdrawiam.
    Take a smile. :)

    OdpowiedzUsuń