Co teraz?
Co najdziwniejsze, gdy mija pierwszy szok spowodowany pytaniem czuję, że chcę jej powiedzieć. Nie trudno wam się chyba domyślić, że nie lubię się dzielić tym sekretem. A tu proszę, znowu stoję sobie przy niej swobodnie z odkrytymi plecami. Po karku przebiega mi zimny dreszcz.
Brawo Nad...
Opuszczam ręce wzdłuż ciała.
- Nie musisz jeśli nie chcesz...
Nie chcę?
Czuję, że muszę, że to jedyny sposób aby to w końcu zaakceptować. Nie mogę się tego pozbyć, nie usunę tego, to nie zniknie... Muszę się przyzwyczaić. Mam blizny. To część mnie. Blizny i białe włosy- to cała ja. Bez nich nie była bym sobą... Może było by lepiej, ale nie jest.
- Chcę. - mówię tak cicho, że nie jestem pewna czy mnie usłyszała. Odwracam się powoli do niej plecami i odsłaniam kark aby ukazać jej pełnię zniszczeń jakie na moim ciele dokonał piorun.
- Och...
Uśmiecham się do niej krzywo przez ramię.
- Bystre podsumowanie.
- Nie bądź złośliwa, to adekwatne do tego co zobaczyłam.
Wzdycham ciężko. Ma rację. To nie są małe, ani tym bardziej pojedyncze zadrapania. Spuszczam głowę i odwracam się do niej przodem.
- Starzy tych atrakcji. - mówię dość chłodno.
- Bardzo śmieszne, mogę dotknąć?
- Dotknąć? - Wytrzeszczam na nią oczy.- Możesz... - burczę szeptem i znowu się odwracam. Zamieram gdy jej zimna dłoń delikatnie przesuwa się po moich plecach. wodzi palcem po jednej z wielu linii. Czuję, że to zbyt wiele. Że jestem na granicy. Wewnątrz szarpię się z samą sobą próbując nie uciec od jej dotyku. Mam ochotę krzyczeć, ale tylko wciągam ze świstem powietrze i zaciskam pięści tak, że paznokcie przecinają mi skórę. Wtedy ona odsuwa się i zadaje to pytanie, którego nie da się uniknąć:
- Jak?
- Piorun.
- Piorun?
- Trafił mnie piorun.
- Ale żyjesz!
- Jak widać- żyję.
Przez chwilę patrzy na mnie z konsternacją, jakby ważyła prawdziwość moich słów.
Żyję! Nie widzisz?!
- To nie jest coś czego się nie da przeżyć. Właściwie, lekarze mówią, że częściej się przeżywa niż umiera. To wszystko zależy...
- Od czego? - pyta a jej oczy błyszczą z ciekawości.
- Od wszystkiego. - warczę, ale szybko się uspokajam i dodaję - Od tego jak się stoi, gdzie się stoi, jak walnie, gdzie walnie... Od wszystkiego.
Ona wydaje się niewzruszona moimi humorkami. I dobrze. Nie boi się mnie, nie unika. W jakiś sposób pomaga mi przełamać tą niewidzialną barierę, która tkwi głęboko we mnie.
Miałaś nikomu nie mówić!
Nie!
Miałam się pogodzić...
Po krótkiej walce z moim drugim ja, które najchętniej cofnęło by czas i ukryło się gdzieś w ciemnym koncie, rozluźniam się i pocieram blizny na ramieniu.
- Bolało?
Co za głupie pytanie! Moje oczy znowu przysłania białe światło, uszy wypełniają się hukiem, a ciało niewyobrażalnym bólem. Patrzę na nią wzrokiem tak żałosnym i pełnym cierpienia, że wywołuje to u niej strach. Nie chcę mówić o tym jak to bolało. bo tego nie da się określić skalą bólu.
- Najważniejsze, że już nie boli...
Ma rację... Ma całkowitą rację...
***
Jest już dość późno, zrobiło się ciemno, leżę na kanapie ze słuchawkami w uszach, słuchając dosłownie niczego. Po prostu nie chce mi się rozmawiać, więc udaję, że słucham muzyki. Otylia kręci się po kuchni, twierdzi, że robi kolację, ale jak na moje oko i mój nos to stara się usilnie coś przypalić tak, że nie będzie się tego dało zjeść. Zaczyna mi burczeć w brzuchu. Nadszedł czas by wziąć sprawy w swoje ręce. Odkładam słuchawki i wstaję.
- Pomóc ci?
- Nie, nie. Ja zaraz skończę. - W jej oczach widzę przerażenie.
- Siadaj.
Otylia lekko speszona usiadła przy stole. Podchodzę do kuchenki i... O matko... o to jest?! Ona mnie chciała tym nakarmić? Czy ona chce się mnie pozbyć? Wzdycham ciężko i zrzucam z patelni to co ona nazwała by jajecznicą. Myję ją, wycieram i po chwili rozbijam nowej jajka. Trochę szynki, Trochę masła. To można nazwać jedzeniem! Nie mija 10 minut a stawiam przed nią talerz z jajecznicą.
- Eee... No wiesz... Dzięki.
- Nie ma za co. - Śmieję się cicho pod nosem. - Masz zakaz gotowania, ledwo znalazłam mieszkanie, nie chcę żeby poszło z dymem. Otylia spłonęła czerwonym rumieńcem, ale nic nie odpowiedziała tylko zabrała się do jedzenia.
- A jak tam praca?
Praca? Praca!
Ten dzień wydaje się ciągnąć bez końca... Zdążyłam już nawet zapomnieć o tym, że dostałam nową pracę!
- Papierki podpisane! - Uśmiecham się szeroko przywołując w wyobraźni moment, w którym dumnie złożyłam swoje nazwisko na ostatnim świstku. - Oficjalnie pracuję od poniedziałku do piątku, od 7 do 15. Nie oficjalnie zostaję w pracy aż szefowa nie powie, że mogę iść i pracuję też w soboty. Tylko do momentu kiedy znajdzie się jeszcze jeden pracownik no i oczywiście za to wszystko co nieoficjalne też mi płacą.
- Wow.. To najdłuższa wypowiedź jaką skierowałaś do mnie! - Otworzyła usta w teatralnym zdziwieniu. Przewróciłam oczami zamknęłam jej buzie, irytował mnie ten głupawy wyraz jaki przybrała jej twarz.
- Bardzo zabawne. - syknęłam urażona.
Ja wcale nie mówię mało!
Prawda?! Prawda? Nie ważne... To nie tak! Ja po prostu...
No co?
Nie umiem rozmawiać. Nie jestem stworzona do pogaduszek! Nad ogarnij się zanim zaczniesz warczeć na swoją podświadomość!
- A gdzie dokładniej jest ten niewolniczy zakład pracy? - Ufff... Na szczęście Oti wyrwała mnie z zamyślenia.
- Na rynku. Powiedziała bym ci jakąś ulicę albo nazwę czy coś, ale prawda jest taka, że sama nie wiem. - Oti wybuchła śmiechem, przechyliłam głowę spoglądając na nią z rezerwą.
- Serio? Nad! Serio? Jesteś na prawdę udana! Nie ma drugiej takiej! Na sto procent jesteś jedynym egzemplarzem!
Czuję jak moje policzki mnie parzą.
- My mieszkamy na Andersa, tak jakby co. Jak się zgubisz to lepiej żebyś wiedziała. - I znowu salwa śmiechu.
-Nu cóż... Szczerze mówiąc to... dobrze wiedzieć... - Tu mnie am, rzeczywiście nie wiedziałam. Cholera, gdzie ja mam oczy? Czemu ja nic nie wiem?!
Jedyny egzemplarz...
- Ha! Wiedziałam, że nie wiedziałaś! - Wstała i spojrzała na mnie dumna z siebie.
Grrrrr...
Westchnęłam, ale w tej samej chwili w mojej głowie pojawił się wspaniały pomysł. Korzystając z tego, że stoi do mnie tyłem, cichutko wstałam od stołu, podeszłam do swojej szuflady, wyciągnęłam bluzę i portfel.
A teraz! Panie i panowie! Uwaga! Największa atrakcja tego wieczoru! Wieeeeelkaaaaa UCIECZKA!
Rzuciłam się do drzwi
- Ty sprzątasz! - krzyknęłam jeszcze w progu. Widząc, że już chce coś powiedzieć szybko zamknęłam drzwi i zbiegłam po schodach.
- Ha!
Jeden zero dla Nad!
Dumna z siebie, niemalże w podskokach, ruszyłam na poszukiwanie sklepu. Skoro mam stały dopływ gotówki to mogę trochę uzupełnić lodówkę. I szafki. I w ogóle każde wolne miejsce wypełnię ciastkami! Naciągnęłam kaptur bluzy na głowę i zaczęłam lekko podskakiwać idąc w dół ulicy. Przynajmniej teraz wiem jak ta ulica się nazywa! Tu jest tak cicho... Jest już dość późno. Jak wrócę, Oti pewnie będzie już w pracy. Mam nadzieję, że lubi zmywać. Uśmiecham się lekko do siebie. Latarnie mrugają niemrawo. W okół nie ma żywej duszy. Jest tak cicho... W oddali słyszę tylko jakieś kroki. Ktoś biegnie. Coraz bliżej mnie.
- UCIEKAJ! - Krzyk rozniósł się po całej okolicy.
Co?!
Odwracam się. W moim kierunku biegnie jakiś chłopak. To stąd ten odgłos... Ściągam brwi patrząc na niego niezrozumiale.
To było do mnie?
- Uciekaj! Kurwa! Uciekaj! - Zanim zdążę zrozumieć, że to rzeczywiście do mnie, podbiega, łapie mnie w talii i dalej biegnie już ze mną na rękach!
- Puszczaj mnie! - Próbuję się wyrwać, kupię, uderzam pięściami, wbijam paznokcie w jego ramiona. -Co się dzieje do cholery?! - warczę.
- Zamknij się i nie ruszaj! - syknął mi do ucha. Czując jego zarost na policzku od razu znieruchomiałam, ale nie trwało to długo. Nie dam się kurwa jakiemuś byle debilowi porwać! Znowu wierzgam, ale to nic nie daje.
- Idiotka...
- HEJ! STÓJ! - Słysząc to mój porywacz przyśpiesza. Wychylam głowę zza jego ramienia. Za nami biegnie jakiś facet i... O KURWA! W prawej dłoni dostrzegam pistolet.
Ja pierdolę! O co tu chodzi?!
Unosi broń i widzę jak w biegu mierzy do nas.
CHRYSTE!
Oczy rozszerzają mi się do granic możliwości. Już się nie wyrywam. Wczepiam paznokcie w jego rękę i piszczę przerażona:
- On ma kurwa broń!
- No co ty nie powiesz geniuszu? - Rzuciłam mu srogie spojrzenie. Może dla niego to jest normalne, że goni go gościu z bronią, ale dla mnie nie!
- Ale ona chce strzelać!
- O cholera! - Skręcił szybko w jakąś boczną uliczkę. Przyciska mnie do siebie mocniej przez co czuję, że zaraz połamie mi wszystkie kości, ale nie protestuję. W momencie, w którym jesteśmy ledwo za zakrętem słyszę huk.
Strzelił!
- Strzelił! - jęknęłam. Zakręciło mi się w głowie. Wbijam w niego przerażone spojrzenie, ale on nie zwraca na mnie uwagi tylko biegnie. Na jego twarzy nie widzę ani odrobiny strachu, jest wściekły! Jak można się nie bać w takiej chwili?! Jak może się nie bać gdy goni go facet z bronią?! Facet z bronią, który udowodnił, że nie omieszka go zastrzelić jeśli będzie miał okazję!
W co ja się wpakowałam?
No i jeszcze jedna ważna sprawa wróciła GRIMALKIN! Czyli osoba, która dała tutaj pierwszy komentarz, nie będący spamem albo czymś takim tym podobnym! Wiecie o co mi chodzi, nie? ;p
Zapraszam na jej opowiadanie- Witaj w symulacji... . Bardzo, bardzo polecam! I trzymam kciuki, bo wiem, że nie łatwo jest wrócić do pisania po dłuższej przerwie.
Do przeczytania kochani
- A jak tam praca?
Praca? Praca!
Ten dzień wydaje się ciągnąć bez końca... Zdążyłam już nawet zapomnieć o tym, że dostałam nową pracę!
- Papierki podpisane! - Uśmiecham się szeroko przywołując w wyobraźni moment, w którym dumnie złożyłam swoje nazwisko na ostatnim świstku. - Oficjalnie pracuję od poniedziałku do piątku, od 7 do 15. Nie oficjalnie zostaję w pracy aż szefowa nie powie, że mogę iść i pracuję też w soboty. Tylko do momentu kiedy znajdzie się jeszcze jeden pracownik no i oczywiście za to wszystko co nieoficjalne też mi płacą.
- Wow.. To najdłuższa wypowiedź jaką skierowałaś do mnie! - Otworzyła usta w teatralnym zdziwieniu. Przewróciłam oczami zamknęłam jej buzie, irytował mnie ten głupawy wyraz jaki przybrała jej twarz.
- Bardzo zabawne. - syknęłam urażona.
Ja wcale nie mówię mało!
Prawda?! Prawda? Nie ważne... To nie tak! Ja po prostu...
No co?
Nie umiem rozmawiać. Nie jestem stworzona do pogaduszek! Nad ogarnij się zanim zaczniesz warczeć na swoją podświadomość!
- A gdzie dokładniej jest ten niewolniczy zakład pracy? - Ufff... Na szczęście Oti wyrwała mnie z zamyślenia.
- Na rynku. Powiedziała bym ci jakąś ulicę albo nazwę czy coś, ale prawda jest taka, że sama nie wiem. - Oti wybuchła śmiechem, przechyliłam głowę spoglądając na nią z rezerwą.
- Serio? Nad! Serio? Jesteś na prawdę udana! Nie ma drugiej takiej! Na sto procent jesteś jedynym egzemplarzem!
Czuję jak moje policzki mnie parzą.
- My mieszkamy na Andersa, tak jakby co. Jak się zgubisz to lepiej żebyś wiedziała. - I znowu salwa śmiechu.
-Nu cóż... Szczerze mówiąc to... dobrze wiedzieć... - Tu mnie am, rzeczywiście nie wiedziałam. Cholera, gdzie ja mam oczy? Czemu ja nic nie wiem?!
Jedyny egzemplarz...
- Ha! Wiedziałam, że nie wiedziałaś! - Wstała i spojrzała na mnie dumna z siebie.
Grrrrr...
Westchnęłam, ale w tej samej chwili w mojej głowie pojawił się wspaniały pomysł. Korzystając z tego, że stoi do mnie tyłem, cichutko wstałam od stołu, podeszłam do swojej szuflady, wyciągnęłam bluzę i portfel.
A teraz! Panie i panowie! Uwaga! Największa atrakcja tego wieczoru! Wieeeeelkaaaaa UCIECZKA!
Rzuciłam się do drzwi
- Ty sprzątasz! - krzyknęłam jeszcze w progu. Widząc, że już chce coś powiedzieć szybko zamknęłam drzwi i zbiegłam po schodach.
- Ha!
Jeden zero dla Nad!
Dumna z siebie, niemalże w podskokach, ruszyłam na poszukiwanie sklepu. Skoro mam stały dopływ gotówki to mogę trochę uzupełnić lodówkę. I szafki. I w ogóle każde wolne miejsce wypełnię ciastkami! Naciągnęłam kaptur bluzy na głowę i zaczęłam lekko podskakiwać idąc w dół ulicy. Przynajmniej teraz wiem jak ta ulica się nazywa! Tu jest tak cicho... Jest już dość późno. Jak wrócę, Oti pewnie będzie już w pracy. Mam nadzieję, że lubi zmywać. Uśmiecham się lekko do siebie. Latarnie mrugają niemrawo. W okół nie ma żywej duszy. Jest tak cicho... W oddali słyszę tylko jakieś kroki. Ktoś biegnie. Coraz bliżej mnie.
- UCIEKAJ! - Krzyk rozniósł się po całej okolicy.
Co?!
Odwracam się. W moim kierunku biegnie jakiś chłopak. To stąd ten odgłos... Ściągam brwi patrząc na niego niezrozumiale.
To było do mnie?
- Uciekaj! Kurwa! Uciekaj! - Zanim zdążę zrozumieć, że to rzeczywiście do mnie, podbiega, łapie mnie w talii i dalej biegnie już ze mną na rękach!
- Puszczaj mnie! - Próbuję się wyrwać, kupię, uderzam pięściami, wbijam paznokcie w jego ramiona. -Co się dzieje do cholery?! - warczę.
- Zamknij się i nie ruszaj! - syknął mi do ucha. Czując jego zarost na policzku od razu znieruchomiałam, ale nie trwało to długo. Nie dam się kurwa jakiemuś byle debilowi porwać! Znowu wierzgam, ale to nic nie daje.
- Idiotka...
- HEJ! STÓJ! - Słysząc to mój porywacz przyśpiesza. Wychylam głowę zza jego ramienia. Za nami biegnie jakiś facet i... O KURWA! W prawej dłoni dostrzegam pistolet.
Ja pierdolę! O co tu chodzi?!
Unosi broń i widzę jak w biegu mierzy do nas.
CHRYSTE!
Oczy rozszerzają mi się do granic możliwości. Już się nie wyrywam. Wczepiam paznokcie w jego rękę i piszczę przerażona:
- On ma kurwa broń!
- No co ty nie powiesz geniuszu? - Rzuciłam mu srogie spojrzenie. Może dla niego to jest normalne, że goni go gościu z bronią, ale dla mnie nie!
- Ale ona chce strzelać!
- O cholera! - Skręcił szybko w jakąś boczną uliczkę. Przyciska mnie do siebie mocniej przez co czuję, że zaraz połamie mi wszystkie kości, ale nie protestuję. W momencie, w którym jesteśmy ledwo za zakrętem słyszę huk.
Strzelił!
- Strzelił! - jęknęłam. Zakręciło mi się w głowie. Wbijam w niego przerażone spojrzenie, ale on nie zwraca na mnie uwagi tylko biegnie. Na jego twarzy nie widzę ani odrobiny strachu, jest wściekły! Jak można się nie bać w takiej chwili?! Jak może się nie bać gdy goni go facet z bronią?! Facet z bronią, który udowodnił, że nie omieszka go zastrzelić jeśli będzie miał okazję!
W co ja się wpakowałam?
***
Aż mi wstyd, że tak często teraz dodaję posty. Problem jest tylko taki, że nie chce mi się ich sprawdzać. Więc wybaczcie mi wszystkie błędy! Na prawdę bardzo się staram, ale jestem z właśnie tych osób, które choć chcą to nie mogą. :/ Mam nadzieję, że mimo tego przyjemnie wam się czyta? No i w końcu są te fajerwerki, które tak dawno już zapowiadałam! Musicie mi przyznać, że się dzieje, aj, dzieje! xD Ale czekajcie! To jeszcze nie koniec mojego gadania!
Teraz odpowiem na pytanie od Take a smile ( jej opowiadania Gorzki Smak Szczęścia i Łowca Samobójców)- gdzie rozgrywa się akcja? Ups... Tu mnie macie... Miałam nadzieję, że nigdy nie będę miała okazji odpowiadać na to pytanie. Sprawa wygląda tak, że ja sama do końca nie wiem. Dałam polskie imiona, teraz polską nazwę ulicy... No to chyba w Polsce... Zaczęło się od tego, że nie potrafiłam wymyślić nazw dla miast, w których to wszystko się dzieje. I tak, z rozdziału na rozdział, jakoś unikałam tego tematu, aż tu nagle to pytanie! Według mnie dzieje się ono w Polsce, ale nie wiem nic poza tym! Taka historia może być wszędzie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile wasze spokojne miasta mają dziwacznych historii. ;)
No i jeszcze jedna ważna sprawa wróciła GRIMALKIN! Czyli osoba, która dała tutaj pierwszy komentarz, nie będący spamem albo czymś takim tym podobnym! Wiecie o co mi chodzi, nie? ;p
Zapraszam na jej opowiadanie- Witaj w symulacji... . Bardzo, bardzo polecam! I trzymam kciuki, bo wiem, że nie łatwo jest wrócić do pisania po dłuższej przerwie.
Do przeczytania kochani
Bardzo podoba mi się ten rozdział! Lecę czytać poprzednie :)
OdpowiedzUsuńhttp://hair-is-orange.blogspot.com [klik]
Dziękuję! Dodaję sobie Twojego bloga do mojej kolejeczki! Jak będę miała czas to odwiedzę :>
UsuńAj aj. Już myślałam, że nie odpowiesz na to pytanie. A jednak. Ostatnio się właśnie zastanawiałam, bo w wielu opowiadaniach jest to jakiś London, New York, Sydney i tak dalej. Ale Polska też jak najbardziej mi odpowiada. :D Cóż zdecydowanie akcja się rozwinęła i w sumie nie obraziłabym się jakby ten chłopak, był tym chłopakiem z pociągu. Cieszę się, że dodałaś tak szybko rozdział i liczę, że kolejny też będzie szybciutko. Dziękuje za reklamę. Pozdrawiam. :DDDD
OdpowiedzUsuńPolska jest spoko. Polska jest cool. xD Możesz to wrzucić nawet do Zanzibaru i będzie mi pasować. Serio. Nie miałam po prostu pomysłu na nazwy i w ogóle całą tą otoczkę ;P
UsuńPopłakałam się, gdy na moim blogu streściłaś fabułę tego opowiadania!
OdpowiedzUsuńTakie pytanie to twój pomysł? Sama to piszesz ?? Tak??
Odpowiedz mi !
Masz talent, naprawdę! Nie dość, że ładnie piszesz, (wkradają się małe literówki, ale to szczegół) to fabułą jest ciekawa, wciągająca i naprawdę inna. Czytało się wiele książek fantastycznych(?) jeszcze nie określiłam gatunku tego opowiadania, bo przeczytałam dopiero jeden rozdział, (nadrobię). I nie spotkałam jeszcze takiej fabuły!
Mam nadzieję, że sama to piszesz i wszystko wymyślasz.
Pozdrawiam :* i powodzenia życzę !
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Obserwuje, a ty zaobserwujesz?
Opowiadanie jest CAŁKOWICIE moje. Jestem z tego nieziemsko dumna! Nadzieja pierwotnie, o prawda, była bohaterką mojego, zupełnie innego, opowiadania, ale tak jakoś wyszło ;). Tamto może też kiedyś opublikuję, ale teraz jestem całkowicie w tym! I tak, czytało się DUŻO książek fantastycznych! Wszystkie książki, które przeczytałam były fantastyczne! Hahahahahahaha. Większość książek, które przeczytałam były z działu fantastyka, ale ostatnio się trochę przerzuciłam :) Dziękuję za miłe słówka, i twoje łzy, i ogólnie za bycie czytelnikiem ;).
UsuńHej! Podałaś linka i jestem! :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział był....aaaa...nie ma słów! Opowiedziała jej o tym piorunie, a tak poza tym, to ktoś ją porwał, ale czy uda się jej uciec? Cóż nie mam bladego pojęcia...z jednej strony myślę, że tak, a z drugiej, że przecież nie ma żadnych szans...no chybaa...że ktoś ją uratuje....jakiś przystojniak :D
A może ( ten co niby ją porwał) chce ją uratować? Już sama nie wiem...:)
Czekam z niecierpliwością na nn i to dobrze, że dodajesz tak często rozdziały :D
Pozdrawiam i potopu weny życzę :)
Hej! Zaprosiłaś, więc jestem! :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział po prosti jest boski! :) Jestem ciekawa, czy uda jej się uciec... I tak się właśnie zastanawiam, czy ten koleś przypadkiem nie chciał jej pomóc przed tym facetem z pistoletem. :)
I ta jej rozmowa o tym piorunie...myślałam, żę będzie tak pięknie, zabawnie...a tu porwanie...
Wiem, żę to głupie pytanie, ale muszę zapytać, bo chcę dodać Twojego bloga do polecanych na naszym blogu :D No więc, twój blog się nazywa tak? Proszę...zgaś światło. Boję się ciemności?
Będę wpadać tu, jak najczęściej.
Czekam na nn i potopu weny życzę! :)
Fajne by było gdybyś u nas też zostawiła jakiś miły komentarz ;)
http://loves-to-be-for-nothing.blogspot.com/
;)
Hej!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA :)
Więcej informacji znajdziesz na moim blogu i niedługo postaram się nadrobić zaległości ;)
Pozdrawiam,
Viv
upss... mam dwu dniowe opóźnienie... Wybacz...
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania i to mi się bardzo podobało! I wiesz, zmieniam zdanie, teraz szipuję ją z tym wąsatym chłopkiem, z którym uciekała. Czytając to, miałam wrażenie, że oni się dobrze dogadują C: ♥
TAK! To dobry plan!
I bardzo Ci dziękuję, że moje imię padło w twoim poście. To dla mnie zaszczyt! Czuję się dzięki tobie taka sława!
Po czym wnioskujesz, że się dobrze dogadują?? Po tym jak uroczo się w stosunku do siebie odnoszą?? XD Nie ma tak łatwo! ;)
UsuńPo czym wnioskujesz, że się dobrze dogadują?? Po tym jak uroczo się w stosunku do siebie odnoszą?? XD Nie ma tak łatwo! ;)
UsuńMają wspólny język ♥
UsuńDlaczego zawsze moje plany legną w gruzach? ach...
Poczytamy zobaczymy...
UsuńKorci mnie żeby Ci choć trochę powiedzieć, ale tak nie wolno ;)
Witaj Astra! Zostawiłaś mi link z twoim blogiem, na moim blogu i postanowiłam zajrzeć... Muszę szczerzę przyznać, że sama fabuła jest po prostu niesamowita! Do linka dodałaś krótki opis, ale on naprawdę podbił moje serce. Jest takie szczere, prawdziwe, że nie można nie zajrzeć i chociażby się nie poruszyć. W jakimś stopniu naprawdę mną poruszył. Czytałam ten opis z zaciętym tchem i za każdym razem chciałam więcej i więcej. Nie chcę teraz, żebyś pomyślała, że ci tylko słodzę, czy chce się podlizać. Ten opis jest po prostu jakąś cząstką mnie, przypomina mi trochę moje życie. Nadzieja w jakimś sensie wydaje się być mną... To niesamowite, że potrafiłaś wykreować tą postać tak, by można było się nią poczuć i odczuć to, co ona sama czuje. Jestem naprawdę pod wrażaniem...
OdpowiedzUsuńBędę śledzić twój blog i z chęcią się z niego uczyć...
Pozdrawiam!
http://please-rose.blogspot.com/
http://never-without-you-r5.blogspot.com/
Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować. No jednak trochę mi posłodziłaś, ale wcale nie jest mi z tym źle. xD
UsuńCholera, strasznie mi miło, że tak czujesz tą postać. Jest ona bardzo, ale to bardzo moja. Czyli ma moje zachowania, moje myśli, z pewnością zrobiła bym i powiedziała bym, wszystko to samo co ona w jej sytuacji. ;)
Więc w jakiś sposób czuję się teraz rozumiana xD
Astka