wtorek, 17 lutego 2015

12. Chodź...

- Hej... - Czuję, że ktoś lekko mną potrząsa. Ma okropnie zimne ręce. Chcę odskoczyć, ale moje ciało nie potrafi nawet zadrżeć od chłodu. Nie mogę otworzyć oczu. Nie mogę się ruszyć!
- Proszę obudź się! - Słyszę czyjś głos, męski głos, żarliwą prośbę. Nie wiem czy bardziej kierowaną do mnie, czy w przestrzeń, a może do nieba?

Czuję się jak wtedy... 

Jak po wypadku w szpitalu...

- Cholera...
Wszystko słyszę. Próbuję się skupić, ale to na prawdę trudne. Utknęłam w ciemności. Czuję, że mogła bym zostać w niej na zawsze.

Pomocy!

Boję się, tak cholernie się boję. Przeraża mnie to, że mogę utknąć w tej nicości.
- Chryste... Dziewczyno, proszę! Obudź się! Błagam! - Czuję jak ktoś delikatnie ujmuje mnie za podbródek i unosi moją głowę. - Ja pierdolę...
Kto mnie dotyka? Skądś kojarzę ten głos... Ale nie wiem skąd. Gdzie ja jestem? Co się ze mną stało? Czemu jestem tutaj? Znowu.. Coś mi się przypomina...  Pistolet?

Och...

Do mojej głowy nagle napływają wspomnienia. Gdzieś idę... Na zakupy? Ktoś biegnie. Mam uciekać. Ktoś biegnie ze mną na rękach. Mam wrażenie jakby moja dusza była spowrotem wchłaniana przez moje ciało. Zachłysnęłam się powietrzem, jakbym brała pierwszy oddech w swoim życiu. Oczy mam otwarte na oścież, ale nic nie widzę. Jest ciemno i trwa to chwilę zanim się do tego przyzwyczaję. Mrugam niespokojnie próbując to jakoś przyśpieszyć. Staram się coś wyzuć rękami. Siedzę. Siedzę na ławce w parku. Teraz widzę. Niedaleko przede mną jest mały plac zabaw, a raczej jego czarny, nocny zarys. Lampy skąpią światła. Drzewa, krzaki, rabatki, ścieżki. Moje serce spowalnia rytm. Już nie próbuje wyskoczyć mi z piersi. Boli... Rozglądam się. Z przerażaniem stwierdzam, że obok mnie ktoś siedzi. Podrywam się z miejsca, ale moje nogi jeszcze się nie obudziły. Bezskutecznie próbuję utrzymać równowagę.
- Ej! Ni ci nie jest? - Szybko łapie mnie i sadza spowrotem na ławce.
- Puszczaj mnie do cholery! - warczę.
- Kretynka... Siedź spokojnie. Czemu musisz się tak rzucać?!
Patrzę na niego niewyraźnie.

Jak on mnie nazwał?

Coś mi się przypomina, że wcześniej nazwał mnie też idiotką, ale nie miałam okazji mu za to przywalić, więc teraz biorę zamach i na jego policzku, z całą siłą jaką byłam w stanie zebrać, ląduje moja dłoń.
- Ach! - syczy z bólu i przykłada swoją dłoń do bolącego miejsca. - Debilka...
Biorę obszerny zamach na drugi policzek ale zatrzymuje moją rękę w locie.
- Już! Starczy! Dziewczyno... Uspokój się! - Nie puszcza mojego nadgarstka, zapewne w obawie przed kolejnym ciosem.
- Nie nazywaj mnie tak! - warczę rozwścieczona.
- A jak?! Jedyne co robisz to się szarpiesz, kopiesz, wbijasz mi pazury i jeszcze na dzień dobry dostaję w mordę! Na dodatek nie masz przy sobie żadnych dokumentów! Nic! Żadnej wskazówki! I leżysz jak martwa bite cztery godziny! Nie wiem jak się nazywasz, gdzie mieszkasz, co się z tobą dzieje! Nic! - Wstał, i krzyczy na mnie wymachując rękami.

Chryste panie... Jakie mięśnie!

Rumienię się i mam szczerą nadzieję, że nie zauważył jak się gapię. Drze się po mnie jakby to była moja wina, że odleciałam! Ależ ma tupet! Szarpię się bo porywa mnie, wieczorną porą jakiś mięśniak?! Co? Miałam się dać uprowadzić bez walki? Skąd miałam wiedzieć jakie ma intencje? Teraz jego twarz oświetla pomarańczowe światło lampy, więc mogę mu się przyjrzeć. Zabrakło mi słów, patrzę się na niego tępo. Wygląda strasznie, gdy wydziera się wściekły tak, że mogły by go usłyszeć wszystkie dzielnice tego miasta. Ale ogólnie twarz ma całkiem przystojną. Jest trochę zarośnięty i ogromny, ale przystojny.
- Mogłeś mnie zabrać do szpitala! - Nagle odzyskuję jasność myślenia i umiejętność mowy.Patrze mu w oczy z wyrzutem. Co on sobie myślał?! - Ja tu naprawdę mogłam umrzeć!
Nagle z zawstydzeniem spuszcza wzrok i zaciska pięści.
- Nie mogłem...

Chwileczkę... Jego oczy...

Wstaję żeby bliżej im się przyjrzeć. Tym razem moje nogi współpracują. Trochę mało dyskretnie zaglądam mu w oczy.

Są różne! 

Mimo ogólnych ciemności, i słabego światła lampy mogę to zauważyć. Prawa tęczówka jest niebieska a lewa... Chyba brązowa. Przyłapuje mnie na mojej bacznej obserwacji i odskakuje. Cofa się poza światło i naciąga na głowę kaptur.

Wstydzi się...

Odruchowo ja też występuję z światła i też naciągam kaptur.

 No proszę... Jak dwie krople wody...

Moja podświadomość patrzy na mnie z politowaniem i kręci głową, jest wyraźnie rozbawiona naszą synchronizacją.
- Nie mogłem... Przepraszam... - Brzmi na prawdę szczerze. - Przepraszam, nie wiedziałem... Oni by mnie znaleźli. Masz jakieś problemy ze zdrowiem? - Mówi cały czas ze spuszczonym, wzrokiem co mi oczywiście przeszkadza, ale nic nie mówię. Marszczy czoło, ja też to robię.
- Kto by cię znalazł? - Celowo unikam tematu o moim zdrowiu. Nie chce mi się o tym mówić. Po prostu nie jestem wytrzymała. Nigdy nie należałam do tytanów... Nie mam mocnego serca. Szybko mdleję, a jak zemdleję to mogę się już nie obudzić. Nic o czym chciało by się opowiadać nowo poznanej osobie.
- Nie ważne, posłuchaj; nie miałem i nie mam wobec ciebie złych zamiarów. Musiałem cię stamtąd zgarnąć. Oni nie zostawiają świadków. Mogłaś biec... - Rzuca mi rozzłoszczone spojrzenie.
- Mogłam. - przyznaję cicho. - Przepraszam... Nie wiedziałam o się dzieje...

Takie rzeczy nie dzieją się na co dzień!

Kim muszą być oni, że ktoś jego pokroju się ich boi?

Głośno wypuszcza powietrze z płuc. Po jego postawie widzę, że zaczyna się rozluźniać. Nadal jednak nie podnosi ozu.

Musi się ich wstydzić...

Skądś kojarzę takie zachowanie... Ja też głośno wzdycham.
- Już dobrze się czujesz?
- Tak, tak. Oczywiście...
- Więc trafisz stąd sama do domu?
- Tak... - mówię trochę niepewnie i rozglądam się.

Gdzie ja tak właściwie jestem?

- To ja już pójdę. - Uśmiecham się lekko i ruszam w prawo.
- Na jakiej ulicy mieszkasz? - woła za mną. Odwracam się spowrotem do niego.
- Eeeee...

No pięknie Nad...

- Na Andersa! - Doznaję olśnienia i wychwalam w myślach Oti za to, że mi powiedziała!
- Eh... - Na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech.- To tak jakby w drugą stronę... Chodź, odprowadzę cię. - Wskazuje ręką żebym podeszła.
Robię się czerwona. Ale wstyd! Spuszczam głowę i się wracam. Idziemy teraz koło siebie, w rzeczywiście całkiem odwrotnym kierunku. Między nami panuje cisza aż do momentu gdy coś mi się przypomniało.
- Nie mam przy sobie dokumentów? - Przypomniały mi się jego słowa, szybko przeszukuję kieszenie. Ani śladu po portfelu i kluczach.
- O cholera... Zgubiłam portfel i klucze! - żalę się piskliwym głosem. Co ja teraz powiem Nad?! Moje dokumenty! Moje pieniądze! Jak mogłam je zgubić?! Pewnie wypadły mi podczas ucieczki! Mam nadzieję, że wypadły mi gdzieś blisko domu to może jakoś je odszukam...
- No to problem. - Skrzywił się. - Domyślam się, że raczej nie jesteś z osób, które są wstanie zgubić pieniądze i się tym nie martwić?
- Nie! Całkowicie nie jestem jedną z tych osób! Ja na prawdę... Nie mam zbyt wiele pieniędzy. Kurde! - Przeczesałam palcami włosy, z zdenerwowania do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Hej, spokojnie. Spróbujemy pójść tą drogą, którą uciekaliśmy... Może je znajdziemy... jakoś.
Podniosłam na niego zdziwione spojrzenie.
- Na prawdę?
- Na prawdę. - Uśmiechnęłam się lekko, przetarłam wilgotne od łez oczy. - Na prawdę... - powtórzył jakby bezwiednie i posłał mi ciepły uśmiech. Czuję jak się czerwienię.

Całkiem miła z niego bestia...

I te oczy!

Jezu... Skąd u mnie takie myśli?
- Skoro mam cię nie nazywać kretynką, to jak? - Czuję, że pyta po to by choć trochę odwrócić moją uwagę od problemu.
- Nad. A ja ciebie? - Przyglądam mu się ciekawie, ale on już na mnie nie patrzy.
- Mat.
- To skrót od...? - zaczynam żeby mógł zgrabnie dokończyć.
- Szach-Mat. - Uśmiecha się krzywo.
- Bardzo śmieszne. A tak na prawdę?
- A tak na prawdę?
- Mateusz... A nad to skrót od...? - przedrzeźnia mnie, co lekko mnie irytuje, ale bardziej bawi. śmiesznie to wygląda, gdy człowiek jego rozmiarów stara się naśladować gestykulację kogoś moich rozmiarów.
- Nadzieja. - Zaśmiał się krótko.
- A tak na serio?
- To było na serio. - Rozłożyłam bezradnie ręce i uśmiechnęłam się krzywo.
- Oryginalnie... - Tym razem ja się zaśmiałam.


***

Witam! To znowu ja! Oj coś ostatnio za łatwo mi się pisze... Boję się, że zaraz nastąpi załamanie mojej weny i nastąpi kolejna dłuuuuga przerwa. :( A tego bym nie chciała gdyż ostatnio ten blog sprawuje się coraz lepiej! Właściwie to od nocy spamu. ;) Dziękuję wam za wszystkie komentarze, ciepłe słowa, słodzenie- jak to ujęła jedna z was. ;P Nie pozostaje mi nic jak dziękować i witać nowych czytelników. Dziękuję, że dołączacie do mojej historii.

No więc mamy w grze jedną babę- Oti i aż trzech facetów! Kto jest kim? Słyszałam już o jakimś szipowaniu nawet! Hahaha! Nic bez mojej zgody z tego nie będzie, ale też nie przez przypadek mój blog, w niektórych katalogach widnieje w zakładce "romans". Uuuuuu... Astka coś wygadała... Będzie szum i kombinowanie... ;] Możecie zgadywać! Ja już siedzę cichutko! Nic już wam nie powiem!

Do następnego!

Astraothia

12 komentarzy:

  1. ''Nie mam mocnego sera''. Błagam popraw to bo aż się zakrztusiłam jak piłam herbatę. XDD Strasznie podobają mi się osoby (zwierzęta), które maja dwie różne tęczówki oczu. To jest takie oryginalne. Nie mówiąc już, że idealne dopasowałaś ich do siebie. Zdecydowanie ich szipuje :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety! xD
      Chyba nie da się nie zauważyć, że moja klawiatura powoli umiera. Psuje mi się już "c" i "e" i tak to w praktyce właśnie wygląda!
      Ale wstyd! Już poprawiłam. xd

      Usuń
  2. Super rozdział :D mam nadzieję że ta dwójka nie zerwie ze sobą kontakty :D czekam na następny :-*
    Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zmieniam swojego zdania na ich temat ♥ Ja wiem swoje i przy tym pozostanę.
    Oni mają być razem czy Ci się to podoba czy nie! (hehe, ah te groźby oreuisa)
    Podobał mi się ten "Szach-Mat" hihi ♥ Takie tam trollowanie Nad C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj bo się Ciebie przestraszę ;]
      No ja nie wiem... Zobaczymy co będzie, zobaczymy ;p

      Usuń
  4. Cuś długo nie komentowałam xD. Rozdział fajny, dużo akcji. Będą razem...xd. Nad taka histeryczka a on taki spokojniutki... <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział ....
    Brak mi słów, nie wiem co mam więcej napisać

    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku! Mat ma różne tęczówki! Widzę, że mamy podobne wizje ♥
    Dodaję się do obserwatorów i czekam na kolejne rozdziały z Nadziejką.
    PS: Lubisz kolorowe tęczówki w opowiadaniach? Jak tak to zapraszam do siebie only-one-is-brave.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. magik = facet z pociągu ;) Ahhh ja i te moje przeczucia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny? Niecierpliwię się :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, staram się. :( Ciężko mi jest znaleźć chwilę na pisanie. Wieczorem postaram się przysiąść.

      Usuń