wtorek, 17 marca 2015

13. Jeden krok do przodu. Dwa kroki w tył.

    Idziemy już z pół godziny, cały czas staramy się trzymać trasy, którą uciekaliśmy, a raczej Mat uciekał, a ja robiłam za nieprzewidziany balast. W dodatku za na w pół żywy balast! Mówiąc szczerze, ja nie wierzę w to, że odnajdziemy moje klucze, a co dopiero portfel. A co dopiero jego zawartość! Jednakże łudzę się, łudzę się i nie chcę mu sprawić przykrości. W końcu dobrowolnie, z własnej, nieprzymuszonej niczym, dobrej woli, zaproponował żeby ich szukać! Staram się rozglądać, ale jestem tak zmęczona, że oczy mi się same zamykają. Mógłby mnie znowu ponieść, nie obraziła bym się. Ziewnęłam głośno. Ten dzień nie należał do łatwych, a już tym bardziej do normalnych. Idziemy moim tempem, czyli dla niego tempem kulawego żółwia, bo jak szliśmy jego tempem to musiałam truchtać. Widzę, że strasznie go to irytuje, ale próbuje nie robić mi uwag, bo już wie, że długość moich nóg, i ogólnie długość całej mnie, to nie temat do dyskusji. Chwilę temu rozmowa jeszcze jakoś się kręciła, ale teraz już niezbyt. Trochę dziwnie jest wracać w środku nocy, z nie wiadomo kim, nie wiadomo skąd i do tego w zupełnej ciszy, więc próbuję na siłę znaleźć jakiś temat do rozmowy.
- To jak się to nazywa?
- To, czyli co? - Rzuca mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Nooo... To! Wiesz co! Hereto... Hetaro... No wiesz co! - Wywróciłam oczami. Dobrze wie o co mi chodzi tylko nie chce o tym mówić! Ale ze mną nie ma łatwo. Sapnął z niezadowolenia.
- Heterochromia. - syknął cicho.
- Heterochro... Przynajmniej jesteś bardziej hetero niż większość mężczyzn.

Czy ja to na prawdę powiedziałam?
Kiedy ja się nauczę najpierw myśleć, a potem dopiero mówić?!
Czy to takie trudne?
Ale wstyd!

Wybuchł śmiechem tak głośno i niespodziewanie, że aż podskoczyłam ze strachu.
- HAHAHAHAHA! Tego jeszcze nie słyszałem! HAHAHA! - złapał się za brzuch i przystanął. Minęła dłuższa chwila zanim skończył się śmiać, ochłonął trochę i znowu zaczął iść. Chyba nie muszę mówić, że po palnięciu takiej głupoty, moja twarz jest w kolorze barszczu?
- Możesz to uznać za komplement. - mruczę totalnie zawstydzona. Błądzę wzrokiem po chodniku, byle by tylko na niego nie patrzeć!

A tak chciałaś się pogapić w te jego dziwne oczy. 
- Tak też zrobię, możesz być tego pewna. To teraz ty mi powiedz jak się nazywa to?
- Co? - Patrzę na niego i marszczę brwi.
- Nazwa twojej farby do włosów, albo nazwisko fryzjera, który cię tak urządził . Ojjj... Już miałem dzisiaj okazję zobaczyć jaka temperamentna jesteś... Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak mocno przywaliłaś facetowi, który... - Dopiero w tym momencie wychwycił moje spojrzenie.
Czuję od środka jak oczami wylewa mi się gorycz, złość i chłód. Jestem pewna iż mierzę go wzrokiem mordercy, ale trwa to krótką chwilę gdyż szybko spuszczam głowę.

A więc o to chodzi...

Mogłam się domyślić... Dobry humor uleciał bardzo szybko, wręcz natychmiastowo.
- To nie farba. - szepnęłam cicho po dobrych kilku minutach milczenia. Kątem oka widzę, że nagle odwrócił się do mnie i teraz przygląda mi się z zaciekawieniem. - To jest mój naturalny kolor...
- Jak to jest możliwe? - pyta zupełnie nie zniechęcony. Posłałam mu spojrzenie mówiące: "WYCOFAJ SIĘ! CZERWONY ALARM!", ale to także nic nie dało.
- Ja ci powiedziałem!
- Argument pięciolatka!
- Ale argument!

Argument... Argument srument! 

Najgorsze jest to, że on ma rację... Zmusiłam go do wyjaśnienia mi zjawiska hetarcho... Ja pierdolę! Znowu nie pamiętam jak to się nazywa! Nie umiem tego wymówić, a co dopiero zapamiętać!
- Walnął mnie piorun. Gdy się obudziłam w szpitalu to już takie były. Tyle! - rzuciłam sucho w nadziei, że to starczy mu za wyjaśnienie. Powiedziała bym: "Nadzieja matką głupich!", ale nie chcę obrazić swoich przyszłych dzieci jeśli takowe są mi pisane.
- Oberwałaś piorunem i żyjesz? - Wywróciłam oczami i przyśpieszyłam kroku. Nienawidzę takich pytań.
- Hola, hola! Skąd to tępo? - pyta drwiąco.

Menda! Złośliwa menda!

- Ale jak ma się piorun do siwienia?
- Zdarza się.
- No ale jak?
- Można osiwieć z nerwów, z bólu, z smutku... Nie słyszałeś?
- No słyszałem.
-No to ja jestem jednym z tym przypadków. Byłam mocno rozchwiana emocjonalnie jeszcze przed uderzeniem, a gdy obudziłam się z kompletnym paraliżem, w czymś co można nazwać śpiączką, spanikowałam zupełnie. To na prawdę...
- Przytłoczyło cię. Uczucia były zbyt silne? Zbyt dużo się stało? - Nie wiem kiedy ale przystanęliśmy na środku przejścia dla pieszych. I tak było już na tyle późno, że nie było żadnych aut na drodze.
- Dokładnie. - Spojrzałam mu w oczy z furią i żalem. Po co on drąży ten temat? Czy to daje mu jakąś cholerną satysfakcję? Nie widać po mojej reakcji, że na czole mam wypisane, pismem psychiatrów i psychologów, : " Niezrównoważona emocjonalnie. W razie poruszenia drażliwego tematu grozi samobójstwem."?
- Nie tylko ty masz pierdolone problemy! Więc weź się w garść! Nie jesteś jedyną pokrzywdzoną na świecie! - ryknął mi prosto w twarz, z złością jakiej nigdy u człowieka nie widziałam. Przez chwilę stałam nieruchomo gapiąc się na niego. Do oczu napłynęła mi łzy, ale nie dałam im popłynąć.
- Przepraszam... Ja... - Próbuje ratować sytuację, która już dawno umarła śmiercią tragiczną.
- Nie szkodzi. - mruknęłam bez przekonania.
- Szkodzi. Ej... - Wyciągnął dłoń w moją stronę, ale uchyliłam się przed nią jak przed ogniem.
- Nie dotykaj mnie.
Rozejrzałam się. Można powiedzieć, że rozpoznaję okolicę.
- Stąd już znam drogę. Dalej mogę iść sama. Cześć. - Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku, który wydawał mi się dobry.
- Nadzieja... Proszę.
Spojrzałam na niego przez ramię pełnymi łez oczami. Stał z rozłożonymi rękami i zrezygnowaną miną.
- Nie. I jestem Nad, nigdy Nadzieja. - powiedziałam głosem wypranym z emocji i zniknęłam w ciemnej uliczce.

***

    O dziwo udało mi się utrzymać kurs. Jednak to szukanie miało sens. I klucze, i portfel znalazły się w jednym miejscu. Całe i zdrowe! Aż nie mogłam w to uwierzyć. A wy uwierzylibyście? Jednakże humoru nie poprawiło by mi nawet znalezienie dodatkowych pieniędzy w tym portfelu. 

***

    - Co ty tutaj robisz? - zapytała Oti, gdy wróciła po pracy do domu.
- Piję herbatę. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie mogłam spać. Jego słowa dręczyły mnie tak bardzo, że nie mogłam nawet zmrużyć oka. 
Ma pierdolony skurwysyn rację. Jestem jedną z milionów osób z przeżyciami, problemami i tym podobnymi. Więc jakie mam prawo do użalania się nad sobą? Takie samo jak inni, i to jest właśnie okropne. Jaki jest sens w jednostkowym bólu, w okazywaniu swojego marnego nieszczęścia?
- Życie ci nie miłe?
- Nie.
-Nie pracujesz jutro?
- Pracuję.
- To czemu nie śpisz?
- Bo nie mogę. - odpowiedziałam łamiącym się od szlochu głosem. Naciągnęłam mocniej przekrwione rękawy bluzy, na rozharatane tępą żyletką nadgarstki.
- Nadzieja... - Podeszła do mnie akurat w momencie, w której rozkleiłam się całkowicie. Łzy popłynęły mi strumieniami po twarzy.
- Po prostu nie mogę. 
Przykucnęła koło mojego krzesła i przytuliła się do mnie.
- Uspokój się.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Dawno... Nigdy... Nie czułam się tak... 
- Spokojnie. Chodź. Opatrzę ci to. 

***






    Proście a będzie wam dane! Oto następna część! Jak wam się podobało? Ja dla was zrezygnowałam z uczenia się na sprawdzian, odwdzięczcie mi się chociażby komentarzem. ;) Początkowo miało w tym rozdziale być więcej uprzejmości i romantyzmy, ale stwierdziłam, że to opowiadanie pójdzie bardziej w ten klimat niż w melodramaty. Mam nadzieję, że wam to odpowiada. :)

Astraothia


7 komentarzy:

  1. Rozdział przepiękny ;*
    Masz OGROMNY talent dziewczyno! :)
    Tylko pozazdrościć! ;)
    ~Zuza
    www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeju jakie to jest śliczne!
    Potrafisz pisać jak nikt inny, gratuluje talentu. Nie marnuj go, tylko rozwijaj !
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy !

    Pozdrawiam :*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw było bardzo fajnie, Nad i Mat prawią sobie komplementy, ale potem BOOM! Zdenerwowałam się, bo Nadziejce zachciało się dramatyzować! No a potem on na nią nakrzyczał i ona "ble ble ble" - że on jest głupi i w ogóle. PRZECIEŻ JĄ PRZEPROSIŁ! A ona tego nie rozumie! Ich (wyimaginowany przeze mnie) związek zaczyna się sypać! Tak nie wolno pisać!
    Hmmm... Pomyślmy co może być dalej:
    Nad wyjdzie do pracy, a potem gdy będzie z niej wracać spotka Mata! Taak! To dobry plan! No i potem on ją jeszcze raz przeprosi, a ona przyjmie te przeprosimy i nie będą się już na siebie gniewać, i będzie fajnie. Pójdą razem na spacer i będą trzymać się za rączki (słodko ♥ ), a potem ktoś ich napadnie,ale Mat pobije tę osobę i zostanie bohaterem ♥ Nad się w nim zakocha tak oficjalnie, on jej wyzna miłość i będą razem żyć długo i szczęśliwie. BUHAHAHAHA OTO WIZJA OREUISA!!!
    Resztę możesz wymyślić sama <:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak.
      Na pewno tak będzie. ;)
      Zobaczysz już nie długo, bo już mam połowę następnego rozdziału. <3

      Usuń
  4. Oooo....w końcu :D Miałam napisać już komentarz wczoraj, ale byłam na telefonie i było nie wygodnie...no ale teraz już jestem i mam zamiar napisać dłuuuugi komentarz. :)
    No to tak...ale bo nie...zacznijmy od tego, że...no, nie wiem jak zacząć :(
    Biedna Nad...no ale w sumie dobrze, że znaleźli, no może ona znalazła ten portfel i klucze :D Głupio trochę, że mu nie wybaczyła,ale na to zasłużył. Naśmiewał się z jej włosów, a nie wiedział co przeszła. Później nie chciał uwierzyć, że to piorun ją uderzył i przeżyła. Może to dziwne, no ale przecież ludzie przeżywają takie wydarzenia.
    Może to i dziwne, ale powinien się nie odzywać i jej uwierzyć na samym początku. W sumie dobrze, że bynajmniej później się do tego przekonał...na jej miejscu też bym się wnerwiła :D
    Ja myślę, że go później jeszcze spotka, chociaż jak na razie się nie zapowiada, ale ja to wiem, że go spotka na pewno i choć nie będzie łatwo to i tak jeszcze będą razem <3 Ja mam zawsze dobre przeczucia :D
    Nadzieja biedna, spotkałam się już z tym imieniem dwa razy :)
    A i ten blog jest mega oryginalny, chyba nikt nie pisze o piorunie, który walnął dziewczynę :)
    No i to chyba będzie tyle...mam nadzieję, że jest długi ten komentarz i że ci się spodoba, ale mogłabym wychwalać cię jeszcze długo ;)
    Dziewczyno masz wielki talent i proszę cię, pisz częściej, bo wyjdę z siebie :)
    Pozdrawiam i czekam na nn :D
    Zapraszam do siebie i mam nadzieję, że zostawisz nawet króciutki komentarz, bo wiesz, jak lepiej się piszę kiedy ktoś komentuje :)
    http://maybeokayff.blogspot.com
    Życzę ci weny...tak dużo, dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lal jestem pod ogromnym wrazeniem twojego talentu pisz wiecej i go nie zmarnuj trzymam kciuki :* obserwujemy?;)

    OdpowiedzUsuń