sobota, 4 kwietnia 2015

15. Jedno brązowe, jedno niebieskie.

    Po około piętnastu minutach ciągnięcia mnie za rękę, w szybkim tempie oczywiście, bo przecież "Jest już późno!" i " Musimy zdążyć, bo zaraz zamkną!". Właściwie to nie musimy. Właściwie to ja czuję, że nie musimy, ale to tylko ja. Mną się nie ma co przejmować! Jeśli chodzi o zmiany we MNIE, o zmianę MOJEJ fryzury, o MOJE samopoczucie, to przecież oczywiste, że najbardziej liczy się zdanie Otylii. No bo przecież, że nie MOJE. To by było zbyt proste, nie? Wracając do tematu- po około piętnastu minutach Otylia wreszcie się zatrzymała. Nie ostrzegła mnie jednak o tym wcześniej, więc wpadłam na nią z całą moją prędkością, którą to ona we mnie wskrzesiła. Gdy tak leżałam na chodniku poczułam, że wcale nie chce mi się wstawać, ale Otylia dziarsko chwyciła mnie pod ręce i postawiła mnie na nogi. JA PIERDOLĘ! Nie no, ale na serio! J A  P I E R D O L Ę! Kto do cholery by przypuszczał, że w tak chudej i drobnej istocie może być tyle siły?!

 Zapamiętać- Otylia może być groźna jeśli jej na czymś zależy. Nie zadzierać jeśli nie chcę się dostać  w ryj.


 - Nie ma czasu teraz na odpoczynek! Wio do środka! - Stałam oszołomiona, podczas gdy ona stanęła za mną, po czym jednym mocnym ruchem wepchnęła mnie do salonu. 

 Czy ja gram właśnie w jakiejś komedii i nie mam o tym pojęcia? Gdzie są ukryte kamery?

Wpadłyśmy do środka jak kryminaliści szukający schronienia zaraz po napadzie na bank, albo przynajmniej jakbyśmy uciekały przed mafią. Mówiąc o uciekaniu przed mafią! Nie myślcie sobie, że nie zaczęłam snuć swoich teorii na temat tej obławy, którą ostatnio przeżyłam. Na prawdę chciałam nie zawracać tym sobie głowy,zapomnieć,  nie mieszać się w te jego pierdolone problemy, ale nie mogłam gdyż... gdyż nie mogłam! Czułam jak ciekawość wypala mi dziurki w mózgu, a jej niezaspokojenie tylko podlewa ten pożar benzyną. No serio, jakby wam się coś takiego zdarzyło to byście nie drążyli? Nie? Uważajcie bo wam uwierzę! No więc, wysnułam parę teorii... Zaczynając od najbardziej absurdalnej i nierealnej:
 1. Mat to superbohater, a tamci to jego odwieczni wrogowie chcący zagłady i jego śmierci.
Ostrzegałam iż zaczniemy od granic absurdu! Nie wińcie mnie za moją bujną wyobraźnie. Jest dużo argumentów za. P pierwsze- Mat jest ogromny, umięśniony i ma wszelkie cechy superbohatera. Po drugie- w zjawiskowy sposób ratuje z opresji. Mam na myśli to jak zgarnął mnie w biegu. I po trzecie- jest dobry! Chciał ze mną odszukać moją igłę w stogu siana (portfel) i przepraszał mnie chyba z milion razy!
 2. Podwędził portfel nieodpowiedniemu gościowi.
No to już mniej bohaterska postawa, ale kto go tam wie...
 3. Mafia! Jest zamieszany w sprawy mafii! Ba! Jest członkiem mafii!!!
No tu już pojechałam ostro. Ta opcja pasuje do filmu akcji, ale jakoś nie bardzo do prawdziwego życia. Chociaż... Któż to może wiedzieć. Przecież takie rzeczy się zdarzają. Biorąc pod uwagę to, że wczoraj ktoś strzelił z pistoletu w środku miasta, a żaden z mieszkańców nie zainteresował się tym faktem, to ja nie chcę myśleć jak bardzo na porządku dziennym to tutaj jest. Matko w jakim miejscu ja mieszkam?!

 Gaz pieprzowy- kupić gaz pieprzowy.

Wszystkie opcje są takie realne! Aż nie wiem którą wybrać. Prawdopodobnie żadną. Mam niejasne przeczucie, że mijam się z prawdą tak bardzo jak to tylko możliwe. Najbardziej chciała bym żeby wersja druga okazała się najbliższa prawdy bo, szczerze mówiąc, dwie pozostałe są dość ekstremalne i wolała bym aby nie okazały się prawdą...

 Nad! Wracaj do rzeczywistości! Jak się zamyślisz to wyglądasz jak bezmózgie warzywo!

Ocknęłam się jakby hipnotyzer pstryknięciem wyprowadził mnie z transu i... Co ja robię? Czemu przeglądam jakąś gazetkę z fryzurami? Na wszystkie moje życiowe porażki! Czy ja wyłączyłam się na tyle, ze moje ciało dalej funkcjonowało bez mojego mózgu? Słowo daję- nie pamiętam niczego co działo się od momentu gdy tu weszłyśmy. 
 - I co, znalazłaś coś ciekawego? - usłyszałam za sobą. Podskoczyłam i odwróciłam się z miną spłoszonego łosia. Za mną stała fryzjerka, która ewidentnie uważała, że zachowuję się dziwnie. W sumie to jej się nie dziwie. Wy też nie powinniście. Spróbujcie sobie tylko wyobrazić jak moja mina mogła wyglądać, coś jak połączenie źle wypchanego tygrysa z taniej wystawy muzealnej i lamy, w każdym bądź razie wyrażałam tą miną: "O czym ty do mnie mówisz?". Zanim skojarzyłam fakty wyglądałam jak totalna wariatka, ale wtedy mój umysł się odblokował.
 - Zdaję się na ciebie. - wykrztusiłam.
 - Hmm... Ooookayy... - Dziewczyna próbowała się uśmiechnąć ale jej oczy nadal wyrażały: "Coś z nią jest nie tak!", i nie wyrażały tego o niej tylko oczywiście o mnie...
 - Siadaj. - Poklepała obrotowe krzesło stojące na przeciw wielkiego lustra.
Próbując nie zrobić z siebie większej idiotki zaczęłam udawać, że znormalniałam w te parę sekund. Z udawanym luzem usiadłam i uśmiechnęłam się lekko.
 - Farbujemy?

 Że co?!

A no tak... Mam siwe włosy. Większość ludzi chciała by je ukryć. No właśnie większość ludzi... A ja? Ja chyba nie. Nie chcę. Nagle dotarło do mnie, że rzeczywiście nie chcę się pozbywać tego dziwacznego koloru. To dziwne, nie? Tyle marudzenia, ukrywania, płaczu, krzyków. A teraz nie chcę się go pozbyć.
 - Nie. Chciałabym zostać przy moim naturalnym kolorze. - Uśmiechnęłam się lekko.
 - Naturalnym? - Wymsknęło jej się. Widziałam w jej oczach, że wie, że to pytanie było niestosowne, ale nie dziwie się jej. Parsknęłam lekko śmiechem widząc ją taką zmieszaną.
 - No tak. Naturalnym. Wiem, bardzo dziwne. - Wzruszyłam ramionami. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona. - Nie przejmuj się! Sama bym sobie nie uwierzyła! - Uśmiechnęłam się szeroko. Widzę, że trochę odsapnęła widząc, że mnie nie obraziła i też lekko się uśmiechnęła.
 - Dobra, to zrobimy tak. Masz zniszczone włosy. Nie obrażaj się, ale to jest takie trochę siano. Zrobimy z tym porządek. Podetniemy je dość ostro by ratować to co w nich jeszcze zdrowe i stworzymy z tego jakąś fajną fryzurkę, co ty na to?
 - Co tylko powiesz. - Puściłam do niej nienaganne, perskie oko i oby dwie zaśmiałyśmy się.
Atmosfera między nami oczyściła się trochę i nie było już tak dziwnie.
 - Tylko ostrzegam, że będzie krótko!
 - Byle by nie na łyso!
 - Tego nie mogę obiecać! - Zrobiła minę psychicznego mordercy i wczepiła palce w moje włosy. Wybuchłyśmy śmiechem w tym samym momencie. Gdy skończyłyśmy wycierać łzy, z bolącymi od śmiechu brzuchami, Andżelika- bo odkryłam, że tak ma na imię ( z plakietki, pewnie mi się przedstawiła jak weszłam , ale byłam w trybie offline)- zaczęła mną manewrować.

  Właściwie to gdzie jest Otylia? 

Nagle dotarło do mnie, że jej nigdzie nie ma, głupio mi się było o to zapytać fryzjerki. Pewnie gdy byłam poza ciałem Otylia powiedziała mi, że na przykład gdzieś idzie i za chwilę wróci, ale oczywiście mój mózg nie odnajduje informacji na ten temat w swoich archiwach. Super... Pozostaje mi tylko czekać na rozwój sytuacji. Andżelika nałożyła na moje włosy tony jakichś odżywek, myła, płukała, przeczesywała, i gdy wreszcie ściągnęła mi z głowy ręcznik obydwie miałyśmy miny jak karp na święta. Moim włosom nagle przypomniało się, że są kręcone! Na mojej głowie ukazały się grube białe loki. W jej oczach pojawił się niezdrowy błysk.

 Co ona do cholery zamierza?!

 - Już mam pomysł... - powiedziała cicho z lekkim uśmiechem i chwyciła nożyczki. Zamknęłam oczy. Wolę mieć niespodziankę niż patrzeć i się stresować!
Słyszałam szczęk nożyczek i czułam jak co chwilę jakiś kosmyk spada na ziemie łaskocząc mnie po twarzy lub karku. Szczerze mówiąc to umieram z ciekawości! Siedzę cała podekscytowana próbując sobie wyobrazić co ona tam tworzy, ale nie potrafię sobie wyobrazić siebie bez tej szopy na głowie.
Koniec z nożyczkami, teraz szczotki suszarka i... Hej! Czy ja słyszę golarkę?! Zimne brzęczące narzędzie na moim karku! Ja pierdolę! Co to będzie? Może jednak będę łysa?! I znowu suszarki i szczotki, trochę lakieru... jeszcze trochę lakieru...
 - Gotowe. Możesz otworzyć oczy... - usłyszałam tuż przy uchu i zadrżałam.
Zaczęłam powoli otwierać oczy ale patrzyłam cały czas w dół bojąc się zwrócić oczy wprost na swoje odbicie. Gdy wreszcie to zrobiłam... Nie mogę w to uwierzyć. Moje oczy zaszły łzami niemal natychmiastowo. Wstałam z krzesła i podeszłam do zimnej tafli szkła przede mną. Widzę w lustrze odbicie Andżeliki, stoi z dumnym uśmiechem opierając się o szafkę kawałek za mną, ale przede wszystkim widzę siebie. Wyglądam całkowicie inaczej... Całkowicie... dobrze.
Drzwi nagle otworzyły się z hukiem.
 - I co tam dziewczyny?! O w kurwę... - Usłyszałam głos Oti i powoli odwróciłam się w jej stronę.
 - Ja pierdolę, nie? - Skierowałam do niej to pytanie uśmiechając się szeroko nadal ze łzami spływającymi po policzkach.
 - Tak Nad, stanowczo pierdolisz! - Przytaknęła w osłupieniu.
Moje włosy były cudowne. Znowu mam loki! Jak na zdjęciach z dzieciństwa! Grube, gęste loki, które zostawiłam gdzieś pomiędzy siódmym a dwunastym rokiem życia na rzecz wiecznego siana.  Teraz mam lekką, rozwichrzoną grzywkę i lśniącą białą aureolę wokół głowy. Nie mam siły by być skromną. Wyglądam cudownie. Krótsze z tyłu, dłuższe z przodu. Już je kocham.
 - Nad, wyglądasz...
 - Wiem...
Otylia podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno, chyba wyczuwała jak wielka rzecz jest to dla mnie.

***

    Andżelika wraz ze swoją kasą potraktowały nas ulgowo. Wcisnęła mi jeszcze jakieś szampon i odżywkę mówiąc, że jak nie zacznę tego używać to siano wróci. Nieee! Ja nie chcę żeby siano wracało! Ja chcę mieć to co teraz mam na głowie już zawsze! Dała mi całą instrukcję obsługi mojej nowej fryzury i okazało się, że nie będzie aż tak łatwo jak było do tej pory, ale też nie będzie z jej układaniem tak strasznie jak myślałam, że będzie. Panie dopomóż żeby mi to codziennie tak wychodziło jak jej dzisiaj! Po wszystkich pouczeniach, podziękowaniach i uściskach wyszłyśmy z salonu. Jest już grubo po siedemnastej i trochę mi głupio, że Andżela- jak nazywała ją Oti- musiała zostać po godzinach specjalnie dla mnie, ale dziękowałam jej za to z całego serca. Już się nie spiesząc wróciłyśmy do domu.
 - Chyba ci się podoba, nie? - zagadnęła Otylia kiedy siedziałyśmy w kuchni przy herbacie. 
 - Głupie pytania zadajesz. Nie widać? - Wskazałam palcami na swój szeroki uśmiech, który nie schodził mi z twarzy.
 - Naaad?
 - Taaak? - Spojrzałam na nią podejrzliwie. Coś knuje, da się to wyczuć z kilometra!
 - Idziesz jutro do pracy? - zapytała z diabelskim uśmieszkiem na ustach.
 - Tak, idę. I cokolwiek knujesz i tak się na to nie zgadzam. Twój uśmiech zdradza twoje niecne intencje! 
 - Jakie zaś niecne! Same dobre! Najlepsze!
Westchnęłam ciężko.
 - No to o co chodzi?
 - Skoro idziesz do pracy to o nic. - Zrobiła nadąsaną minę.
 - Mów! - rozkazałam grożąc jej palcem.
 - No bo tak sobie pomyślałam, że może przyszła byś do mnie do baru posiedzieć, no wiesz, trochę poświętować... No wiesz... jest piątek, moi znajomi pewnie też by tam byli. Mogła bym cię przedstawić i w ogóle...
 - Mogło by być fajnie, ale mam pracę... - Jęknęłam niezadowolona.
 - Noooo... Głupia praca!
 - Ej! Ty! Hamuj się! Fajna praca. Praca być dobra!
Zaśmiałyśmy się. 
 - Nie pracuję tylko w niedzielę.
 - Czyli mogę cię jutro porwać?
 - No możesz. Jeśli już tak bardzo musisz... - oczywiście zgrywam się. Chcę iść bo w sumie czemu nie. Nie jestem imprezowiczką, ale wieczór z znajomymi Oti może być fajny.
 - Ale masz wyglądać tak dobrze jak teraz!
 - Że co?!
 - Masz nie zbrzydnąć do jutra bo inaczej nigdzie się z tobą nie pokażę!
 - O ty wredna małpo! Idź już do tej pracy lepiej paskudo wstrętna! - Machnęłam na nią ręką. Zabrałam od niej kubek  i włożyłam obydwa do zlewu.

 Rano umyję...

 - Chyba rzeczywiście już pójdę. - powiedziała patrząc na zegarek.
 - Idź. Tyraj! A ja się wyśpię! - Na mojej twarzy wykwitł wredny uśmieszek
 - Głupia małpa... - burknęła pod nosem.
 - Oti?
 - Co wredna szkarado?
 - Nie mam twojego numeru w ogóle. Daj mi swój numer brzydka kobieto.
 - Już ci daję ogrze.
 - Ogrze?
 - Tak. Ogrze. - Wystawiła do mnie język.
Szybko zapisałam jej numer w telefonie po czym Oti zaczęła się zbierać. Nie minęło dziesięć minut a zostałam sama. Cicho, ciemno i nudno. I nie chce mi się jeszcze spać. Na spacer raczej się nie przejdę- szczerze dziękuję za ostatnie ekscesy! Jeny! Ale nuda! Sapnęłam ciężko i opadłam na kanapę. Po pół godziny bezczynnego leżenia poszłam do łazienki nakarmić swoją próżność. Z zachwytem przyglądałam się nowej fryzurze. Teraz już jakoś wyglądam! Ogarnęło mnie przyjemne przeczucie, że jestem na dobrej drodze. Gdy już się nacieszyłam sobą przypomniało mi się, że wypadało by zmienić bandaże.

 Ale jestem głupia...

Tak, teraz wyrażam pełną, całkowitą wręcz, dezaprobatę wobec swoich ostatnich wybryków. Podwinęłam rękawy. Powoli odwijałam bandaże. Materiał przywarł na amen! Zespojony z moją skórą krwią przy odrywaniu sprawiał więcej bólu niż się spodziewałam.
 - Cholera, cholera, cholera... - syknęłam zaciskając powieki i zęby.

 Nigdy więcej!

Gdy w końcu udało mi się go pozbyć, bez zbędnego zastanawiania się wsadziłam ręce pod kran i puściłam zimną wodę. Zimno ale nie czuć, ze boli. Taki trik. No i dodatkowo nie leci krew. Przemyłam dokładnie wszystkie ranki, wysmarowałam kremem i zawinęłam w świeży bandaż.
Szkoda, że musiał się dowiedzieć. Przykro mi, że to widział. Nie chciałam żeby się tym musiał przejmować. Nie wiedziałam, że jeszcze go spotkam. W sumie to nadal nie wiem... Nie wiem też czy chcę. Napuściłam ciepłej wody do umywalki i wrzuciłam do niej bandaże.

 Czemu tu musi być tak cicho?

Niemal słyszę jak cisza brzęczy mi w uszach.
Przebrałam się w piżamę i rzuciłam na kanapę. Wcale nie jestem śpiąca... Co za beznadzieja...
Usłyszałam nagle stłumione wrzaski kotów dochodzące z dołu. Drą się jakby je zabijali. Ale chwila... To nie brzmi jakby to było na zewnątrz. Nie brzmi też jakby to było w czyimś mieszkaniu. Czyli... Kot musi być na klatce! Ktoś musiał zamknąć biedaka. Obudziło się we mnie ogromne współczucie. Kot miauczał jak szalony. Bidula...

 Już lecę cię ratować. Cicho, cicho...

Założyłam buty i wyszłam na klatkę schodową. Przeraźliwe dźwięki dochodziły z dołu więc pognałam tam pędem..

 - Kici, kici, kici... Gdzie jesteś? Cholercia. No futrzaku, pokaż się...
I wtedy zauważyłam ogromne przerażone kocie ślepia. Błyszczały w półmroku jak żaróweczki.
 - No chodź do mnie mały... - zbliżyłam się a on się oddalił.
 - Nie bój się...
Zamiauczał głośno i przysięgła bym, że trzęsie się za strachu.

 Mały głupek. 

Zapędziłam go w róg, ale nie chciałam go łapać na żywca. To mogło by się skończyć dużą ilością ran ciętych, a już i tam mam ich sporo. Przykucnęłam i rozłożyłam ręce. W ciszy patrzyłam mu w oczy.

 Tylko spokojnie...

Małe ciałko przestało drżeć i przeraźliwie miauczeć.

 O! Dobrze mi idzie!

Powoli usiadłam na ziemi i zamknęłam oczy. Minęła minuta, druga... I wtedy poczułam zimny, płytki, koci oddech na otwartej dłoni. Powoli otworzyłam oczy i poruszyłam ręką. Lekko się spłoszył, ale nie uciekł.
 - Co mały? Chyba nie jestem aż taka straszna co? Chodź. Wypuścimy cię.
Pogłaskałam go po łebku i zaczął mruczeć. Mruczał tak głośno jakby chciał tym zburzyć ściany tej kamienicy. Cholera, jak on pięknie mruczał! Skusiłam się i podrapałam go pod bródką.

 Skończ bo mu ulegniesz!

Ale on chyba nie chciał żebym skończyła. Wpełzł mi między nogi i oparł się przednimi łapami na moim brzuchu podczas gdy ja nadal go głaskałam.  Przestałam na chwilę i wtedy otworzył zdziwione, ogromne oczyska.

 - A niech mnie...

Jedno brązowe, drugie niebieskie.

 Jakim kurwa cudem?!

Podniosłam kota by mu się przyjrzeć i żeby się upewnić. Nadal niebieskie i brązowe.

 - Osz ty... I jak ja mam cię teraz wyrzucić?
Zagadnęłam go. Na słowo wyrzucić zamiauczał straszliwie.
 - Co? Nie chcesz na dwór?
Błagalne miauknięcie.

  Gadam z kotem... Super.

 - A wytrzymasz bez sikania do rana? Bo nie ma mowy żebym znów się udała na wieczorną wycieczkę, wiesz?
Kociak pokiwał głową a jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Czy on właśnie pokiwał głową? Ja mam chyba zwidy! Ale mogła bym przysiąc, że to zrobił!
 - Chyli mam cię wziąć do domu? Ciekawe co na to Otylia... Oby nie miała uczulenia!
Znowu głośne miauknięcie.
 - No to chodź! - Wzięłam go na ręce i wstałam z ziemi.
Wbiegłam szybko po schodach uśmiechając się głupkowato do małego, czarnego kłębka w moich ramionach.
Wydawał się przeszczęśliwy gdy postawiłam go na podłodze w kuchni. Zaczął zwiedzać wszystkie kąty jak ktoś kto chce kupić mieszkanie. Szybko chwyciłam za telefon i wybrałam numer Oti.
 - Co tam Nad?! - usłyszałam jak próbuje przekrzyczeć gwar w pubie. - Zastąp mnie, zaraz wracam! Ważny telefon! - wrzasnęła do kogoś. Po chwili zrobiło się na tyle cicho, że mogłyśmy rozmawiać.
 - No co tam?
 - Otiiii?
 - Co Ty knujesz?!
 - Masz uczulenie na koty?
 - Nie.
 - To dobrze. To cześć. Miłej pracy.
 - NAD!!!! Tłumacz się do cholery!

 Chciała byś!

Szybko się rozłączyłam i wyłączyłam telefon po czym spojrzałam na tego małego przybłędę.
 - Jedno brązowe, jedno niebieskie... Jakim cudem?
Dam sobie obie ręce uciąć, że właśnie do mnie mrugnął! Chyba muszę się położyć!



***
No cześć! Co tam u was? Mam nadzieję, że wam się podoba, bo teraz długo nie będzie nowego. Muszę się w końcu skupić na nauce. Eh... trzymajcie za mnie kciuki i w ogóle. Potrzebuję bardzo dużo szczęścia. ;p 
Kurczę, mam nadzieję, że lubicie koty? ;)
Trzymajcie się ciepło w te białe święta. Wesołego alleluja i w ogóle. <3






Astraothia
















18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, zaciekawiła mnie ta część u fryzjerki. Trochę to zabawne, a jednak!

    Wesołych Świąt ! Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cud, miód <3
    Kotek...jak to możliwe, że miał dwoje innych oczu? xD

    Wesołych świąt i mokrego Dyngusa :D
    http://allieemilycarter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadek? Eeee... Chyba jednak tak. ;)
      Ja nie chcę mokrego dyngusa. T.T

      Usuń
  3. Ja wszystko wiem! Chyba już wiesz, że posiadam dar czytania między wierszami <: A wiedz, że Mat to MARVEL SUPER HERO i potrafi zmieniać się w kota <: hah ☺ hmmmm, pomyślmy co wydarzy się później... Nad się obudzi, a tu patrzy... MAT! Taak! Dalej wymyśl sobie sama ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czkałam na Twój komentarz!
      Wiedziałam, że to napiszesz!
      Po prostu byłam tego pewna!
      I o ile Ty czytasz między wierszami to ja z między wierszy Twojego komentarza wyczytuję jakieś zbereźne pomysły. ;)
      Podobają mi się te Twoje teorie. xD <3

      Usuń
  4. Haha, śliczny kotek <333 Przywiązuj większą wagę do literówek... Ale i tak fajny rozdział xd
    Wytrwałości w nauce xdd

    OdpowiedzUsuń
  5. Matt jest Mężczyzną Kotem!! :0
    Wyobraziłam sobie, jak wygląda teraz Nad. Jeśli dobrze sobie wyobrażam, to świetnie! Jak twój blog! *lizus*
    Rozdział jest super i co dzień sprawdzałam! *dumna z siebie*

    Pozdrawiam Lachtara ;*
    zaciekawic-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tu --->
    http://allieemilycarter.blogspot.com
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ja lubię koty?! Ja je uwielbiam. Mam nawet jednego i jak na zawołanie usiadł mi na kolonach, kiedy czytałam rozdział *_*. Muszę cię przeprosić, że nie skomentowałam ostatnio, ale podobnie jak u ciebie nauka mnie wykańcza. To właśnie jeden z kilku powodów, dlaczego od kilkunastu dni nie wchodziłam na bloggera, a teraz? Bach, muszę nadrobić kilkanaście blogów. A i tak będę pewnie przez resztę weekendu się uczyć. Mam dość głupią teorię co do tego kota, a między innymi to, że tym futrzakiem jest Mat, który umie się przeobrażać w zwierzęta. Może niemożliwe, ale co z tego. Oczywiście to tylko jedno z wielu moich pomysłów. Na litość Boską mam ich zbyt dużo, żeby się rozpisywać. :DDD Także do przeczytania :) I mam nadzieję, że mój komentarz jest w miarę czytelny xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje! Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    Więcej informacji na moim blogu: http://wybrankanocy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam poinformować, że recenzja tego bloga została już opublikowana!
    http://nasz-spis-opowiadan-recenzje.blogspot.com/

    Olivia Winslow

    OdpowiedzUsuń
  10. O rany, mam nadzieję, że ta zapowiadana długa przerwa nie potrwa tak długo licząc od teraz:/
    Trafiłam tutaj przypadkowo i aaaaaaa, zakochałam się!! Oczarowałaś mnie, no!
    Jak mówię, trafiłam tu całkowicie przez przypadek podczas nocnych spacerów po internecie i na jego końcu znalazłam się tutaj. Nadal nie wiem pod co to podpiąć, ale nie mogę się doczekać dalszego ciągu!
    Mam dziiiiiiiwne przeczucie, że i kot, i Mat, i Ulubiony Magik mają coś ze sobą wspólnego. Nie wiem. W każdym bądź razie, zagrzeję tu miejsca na dłużej, więc ogłaszam wszem i wobec, że ZYSKAŁAŚ NOWĄ CZYTELNICZKĘ!
    Jeju, nie mogę się doczekać, co dalej!
    three-months.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój Boże, kurde w mordę jeża jeżozwierza, pochłonęłam wszystkue rozdziały za jednym razem, nie mogę się normalnie doczekać następnego. Bardzo, naprawdę bardzo ucieszył mnie fakt, że główną bohaterką jest moja imienniczka, ma nawet charakter podobny do mojego, tyle, że ja się nie tne xd Wyłapałam trochę błędów, ale nieważne :) Kocham tego bloga, JEZU, PISZ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, BO NIE WYTRZYMAM :D
    Dobra, nieważne xd Pozdrawiam, życzę weny twoja nowa, wierna czytelniczka ~Nadzieja ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jeżus ma ryja! Nadal nie mogę uwierzyć, że nazywasz się Nadzieja! To takie cudowne! I takie niesamowite, że tutaj trafiłaś! Po prostu nie mogę, nie wytrzymam, idę mdleć!
      #lifegoal
      <3

      Usuń
    2. Idź mdleć, ja już zemdlałam w poniedziałek :d Teraz leżę w łóżku i czekam na następny rozdział xd A tak wgl to kiedy będzie. Jeśli można wiedzieć? :d

      Usuń
    3. No można by było gdybym sama wiedziała.
      Coś tam szkrobię, ale na prawdę nie chcę sobie między matury jeszcze opowiadania wkładać bo jeszcze pomylę je z jakąś lekturą i przytoczę w rozprawce. xD
      Ale już coraz bliżej, zapewniam. :>

      Usuń
  12. Hahaha, to by ciekawe było gdybyś zaczęła na maturze o tym pisać XD Jezu już to sobie wyobrażam :D
    A tak poza tym to powodzenia na maturze! Miejmy nadzieję, że Ci się uda. Będę z Tobą mentalnie i duchowo! (eh, taki ze mnie śmieszny śmieszek z tą nadzieją :d)

    OdpowiedzUsuń