Astraothia
***
No więc wszyscy już chyba się połapali, że nie jestem zbyt miła... No cóż... Miało być pięknie- nowi znajomi, przyjaźń... No ale przecież ja to ja, musiałam coś zjebać. Przy stoliku zrobiło się niezręcznie. Szukałam wzrokiem wsparcia u każdego po kolei, ale wszyscy postanowili nagle popatrzeć w stół albo na ściany. Już chyba wiem jaką pozycję w grupie ma ta dziewczyna. Pierwsza do kłótni, zawsze w stanie się odgryźć, mało słodka, uszczypliwa i łatwo ją rozdrażnić. Moi nowo poznani znajomi postanowili wyrzucić mnie na ring. Widocznie wszyscy wiedzą, że lepiej nie zaczynać z nią kłótni. Ktoś mógł mnie chociaż szturchnąć!
Dziękuję przyjaciele. Serdeczne dzięki!
Nie pozostało mi nic poza udawaniem, że jestem jeszcze gorsza w obyciu niż ona. Twardym trzeba być. Po sekundzie słabości spojrzałam na nią z lekko uniesionymi brwiami.
- Ugryzłaś się w język z wrażenia?
Jej twarz wyrażała czysty szok. Szok, że ktoś odważył się jej odszczeknąć? Może. Nie wiem. Mam taką nadzieję. Po chwili jednak jej szok zastąpił szeroki uśmiech.
Co się dzieje?!
Zdezorientowana ścisnęłam brwi i odsunęłam się trochę żeby sprawdzić czy po prostu z bliska mi się tylko nie wydawało, że się uśmiecha. Ale nie wydawało mi się, z daleka także się uśmiechała. A ja dalej się dziwiłam.
Co się dzieje?!
Zdezorientowana ścisnęłam brwi i odsunęłam się trochę żeby sprawdzić czy po prostu z bliska mi się tylko nie wydawało, że się uśmiecha. Ale nie wydawało mi się, z daleka także się uśmiechała. A ja dalej się dziwiłam.
- Ej... Możesz nie być taka zła! Przepraszam. Między nami w porządku? - zapytała i wyciągnęła do mnie rękę.
Zaśmiałam się krótko.
- Nie ma opcji. - spojrzałam na nią srogo po czym wybuchłam śmiechem - Wszystko dobrze. Tak się tylko droczę. - Uścisnęłam jej dłoń.
To było dziwne, ale jeszcze dziwniejsze jest to jak dobrze odnajduję się wśród tych ludzi. Przez całe życie byłam raczej tą samotniczką na uboczu, nie palącą się do znalezienia przyjaźni. Zawsze bałam się, że gdy kogoś obdarzę jakimkolwiek uczuciem, ten ktoś odejdzie. Nie miejcie mnie za wariatkę. Tak po prostu bywało już wcześniej, i chyba nie była bym gotowa na następne straty.
Wewnątrz mnie obudziło się nagle TO uczucie. Ten strach, że zaraz wszystko stracę. Zabolało serce. W płucach brakuje powietrza.
- Muszę wyjść! - powiedziałam stanowczo niemalże wyskakując ze swojego miejsca za stolikiem.
- Nad! Coś się stało?! - Zobaczyłam przestraszony wzrok Otylii.
Pokręciłam głową i zaczęłam się przepychać do wyjścia. Gdy w końcu przedarłam się przedarłam się przez masę ludzkich ciał jaka wrzała wewnątrz wypadłam na ulicę. Oparłam się o ścianę tuż przy wejściu. Powiew zimnego wiatru przypomniał mi, że moja kurtka i cała reszta rzeczy została w środku- czyli nici z ucieczki. Wzięłam kilka głębokich oddechów kuląc się pod ścianę. Zamknęłam oczy a gdy je otworzyłam na chodniku stałą para męskich butów. To znaczy- nie same buty, cały mężczyzna też był do nich przyczepiony, ale dostrzegłam go dopiero chwilę później gdy podniosłam głowę.
- Co ty tutaj robisz? - Spojrzał na mnie z konsternacją wymalowaną na twarzy.
- Jak to co? Gwiazdy sobie kurwa liczę. - fuknęłam rozwścieczona treścią jego pytania.
Co w tym takiego dziwnego? Ja nie nadaję się żeby iść do baru? Nie jestem normalnym człowiekiem?
Nie jesteś.
Oh, zamknij się!
Nic nie powiedział tylko wyciągnął z tylnej kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jednego i wsadził sobie do ust. Mimowolnie uniosłam jedną brew, przyglądając mu się sceptycznie.
- No co? Też jestem człowiekiem. Skoro ty możesz chodzić do tej speluny, to ja mogę palić jak smok. - Uśmiechnął się kącikiem ust i odpalił papierosa.
- Punkt dla ciebie. A ty co robisz w tej spelunie?
- To co ty.
- Oj raczej wątpię.
- W sumie ja też w to wątpię.
- Hm? - Spojrzałam na niego próbując rozgryźć co ma na myśli, ale nic z tego. On też nie wyglądał jakby był chętny mi odpowiedzieć.
- Chcesz? - Wyciągnął w moim kierunku paczkę.
- Nie ma mowy! To nie zdrowe i...
- Ponoć uspokajają... - Potrząsnął otwartą paczką przed moją twarzą.
- Ugh! - Zamachnęłam się i z otwartej dłoni uderzyłam w jego wyciągniętą rękę. - Nie.
Spojrzał na mnie nieco wkurzony, ale stałam twardo. Wpatrywaliśmy się w siebie tak przez dobre kilka minut próbując wygrać. W końcu schylił się i podniósł pudełko po czym je schował,
Wygrałam!
Odwrócił się ode mnie i wszedł do wypchanego ludźmi pubu.
Gonić go nie będę, więc jeśli przeszło to komuś przez myśl to przepraszam, ale nie ma opcji. Nie i koniec kropka. Nie.
Ugh... No dobra!
Wepchnęłam się do środka. Gorąc oblepił mi twarz jak para wodna, ale nie tylko to poczułam na wejściu. Czyjeś ręce oplotły mnie w pasie i poczułam jak ktoś ciągnie mnie w tył. Zanim zdążyłam krzyknąć albo jakkolwiek zareagować, przycisnął mnie do siebie. Zaczęłam wyrywać się z całej siły. Uniósł mnie nad ziemie i obrócił przodem do siebie. Zanim zamachnęłam się żeby wymierzyć temu komuś pięścią w twarz podniosłam wzrok na jego twarz.
W słabym świetle nadal było widać różnicę pomiędzy jego dwoma tęczówkami. Ręka opadła mi bezwiednie wzdłuż ciała. Uśmiechał się szeroko najwidoczniej zadowolony z mojej reakcji i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się większą powierzchnią ciała. Poczułam jak z mojej twarzy w jednej chwili odpływa cała krew i patrzę się na niego zdziwiona,a potem zalewa mnie fala gorąca.
Jakby tu już nie było dostatecznie gorąco...
- Tą piąstką i tak nie wyrządziła byś zbyt wielkich szkód.- powiedział nachylając się nade mną.
Gdy już myślałam, ze bardziej gorąco być mi nie może to temperatura podwyższyła się jeszcze o milion stopni gdy poczułam jego usta przy swoim uchu. Wstyd mi, że muszę to napisać, ale w moim brzuchu nagle jakby coś zadrgało. Motyle w brzuchu? Chcielibyście... To jest całe zoo w brzuchu.
- Skąd wiedziałeś, że za tobą pójdę?
To było dziwne, ale jeszcze dziwniejsze jest to jak dobrze odnajduję się wśród tych ludzi. Przez całe życie byłam raczej tą samotniczką na uboczu, nie palącą się do znalezienia przyjaźni. Zawsze bałam się, że gdy kogoś obdarzę jakimkolwiek uczuciem, ten ktoś odejdzie. Nie miejcie mnie za wariatkę. Tak po prostu bywało już wcześniej, i chyba nie była bym gotowa na następne straty.
Wewnątrz mnie obudziło się nagle TO uczucie. Ten strach, że zaraz wszystko stracę. Zabolało serce. W płucach brakuje powietrza.
- Muszę wyjść! - powiedziałam stanowczo niemalże wyskakując ze swojego miejsca za stolikiem.
- Nad! Coś się stało?! - Zobaczyłam przestraszony wzrok Otylii.
Pokręciłam głową i zaczęłam się przepychać do wyjścia. Gdy w końcu przedarłam się przedarłam się przez masę ludzkich ciał jaka wrzała wewnątrz wypadłam na ulicę. Oparłam się o ścianę tuż przy wejściu. Powiew zimnego wiatru przypomniał mi, że moja kurtka i cała reszta rzeczy została w środku- czyli nici z ucieczki. Wzięłam kilka głębokich oddechów kuląc się pod ścianę. Zamknęłam oczy a gdy je otworzyłam na chodniku stałą para męskich butów. To znaczy- nie same buty, cały mężczyzna też był do nich przyczepiony, ale dostrzegłam go dopiero chwilę później gdy podniosłam głowę.
- Co ty tutaj robisz? - Spojrzał na mnie z konsternacją wymalowaną na twarzy.
- Jak to co? Gwiazdy sobie kurwa liczę. - fuknęłam rozwścieczona treścią jego pytania.
Co w tym takiego dziwnego? Ja nie nadaję się żeby iść do baru? Nie jestem normalnym człowiekiem?
Nie jesteś.
Oh, zamknij się!
Nic nie powiedział tylko wyciągnął z tylnej kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jednego i wsadził sobie do ust. Mimowolnie uniosłam jedną brew, przyglądając mu się sceptycznie.
- No co? Też jestem człowiekiem. Skoro ty możesz chodzić do tej speluny, to ja mogę palić jak smok. - Uśmiechnął się kącikiem ust i odpalił papierosa.
- Punkt dla ciebie. A ty co robisz w tej spelunie?
- To co ty.
- Oj raczej wątpię.
- W sumie ja też w to wątpię.
- Hm? - Spojrzałam na niego próbując rozgryźć co ma na myśli, ale nic z tego. On też nie wyglądał jakby był chętny mi odpowiedzieć.
- Chcesz? - Wyciągnął w moim kierunku paczkę.
- Nie ma mowy! To nie zdrowe i...
- Ponoć uspokajają... - Potrząsnął otwartą paczką przed moją twarzą.
- Ugh! - Zamachnęłam się i z otwartej dłoni uderzyłam w jego wyciągniętą rękę. - Nie.
Spojrzał na mnie nieco wkurzony, ale stałam twardo. Wpatrywaliśmy się w siebie tak przez dobre kilka minut próbując wygrać. W końcu schylił się i podniósł pudełko po czym je schował,
Wygrałam!
Odwrócił się ode mnie i wszedł do wypchanego ludźmi pubu.
Gonić go nie będę, więc jeśli przeszło to komuś przez myśl to przepraszam, ale nie ma opcji. Nie i koniec kropka. Nie.
Ugh... No dobra!
Wepchnęłam się do środka. Gorąc oblepił mi twarz jak para wodna, ale nie tylko to poczułam na wejściu. Czyjeś ręce oplotły mnie w pasie i poczułam jak ktoś ciągnie mnie w tył. Zanim zdążyłam krzyknąć albo jakkolwiek zareagować, przycisnął mnie do siebie. Zaczęłam wyrywać się z całej siły. Uniósł mnie nad ziemie i obrócił przodem do siebie. Zanim zamachnęłam się żeby wymierzyć temu komuś pięścią w twarz podniosłam wzrok na jego twarz.
W słabym świetle nadal było widać różnicę pomiędzy jego dwoma tęczówkami. Ręka opadła mi bezwiednie wzdłuż ciała. Uśmiechał się szeroko najwidoczniej zadowolony z mojej reakcji i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się większą powierzchnią ciała. Poczułam jak z mojej twarzy w jednej chwili odpływa cała krew i patrzę się na niego zdziwiona,a potem zalewa mnie fala gorąca.
Jakby tu już nie było dostatecznie gorąco...
- Tą piąstką i tak nie wyrządziła byś zbyt wielkich szkód.- powiedział nachylając się nade mną.
Gdy już myślałam, ze bardziej gorąco być mi nie może to temperatura podwyższyła się jeszcze o milion stopni gdy poczułam jego usta przy swoim uchu. Wstyd mi, że muszę to napisać, ale w moim brzuchu nagle jakby coś zadrgało. Motyle w brzuchu? Chcielibyście... To jest całe zoo w brzuchu.
- Skąd wiedziałeś, że za tobą pójdę?
Nareszcie, moja droga! Już powoli traciłam nadzieję na nowy rozdział i planowałam wypisywanie do Ciebie (znowu i tak pewnie mnie nie kojarzysz, ale co tam -_-)Jestem pozytywnie zaskoczona i jedyni nie bardzo pamiętam poprzedni rozdział, więc musiałam sobie łączyć fakty. Nie, nie wpadłam na to, żeby jeszcze raz przeczytać poprzedni rozdział - jestem za leniwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Piggy
P.S.:Pewnie komentarz nie ma sensu, ale się nażarłam i nie chce mi się myśleć :)
No cześć, obchodzi mnie każdy komentarz, zwłaszcza teraz po takiej przerwie. Nie ważne jak złożony. Puki ktoś czyta to ja widzę sens! Następnym razem proszę mnie poganiać to mi daje kopa haha.
UsuńPozdrawiam,
Astraothia
Cud Wielkanocny! :D
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno zastanawiałam się czy wrócisz i proszę- ściągnęłam cię myślami! Podobnie jak koleżanka wyżej, niezbyt pamiętam ostatniego rozdziału no ale też jestem leniem także ten xD. Czekam na kolejny no i jakieś większe rozwinięcie akcji. If you know what I mean
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Cześć! Zastanawiałam się czy jeszcze tu będziesz, na prawdę. Haha. I know what U mean...;)
Usuń